Strefa strachu
Turbulencje w strefie Schengen. Atmosfera gęstnieje. Ludzie szukają paszportów po szufladach
Niemieckie MSW w połowie zeszłego tygodnia nasiliło kontrole w pobliżu granic z Polską i Czechami. Nie są to kontrole stricte graniczne, zazwyczaj nie odbywają się nawet na samej granicy. Przywrócenie stałych punktów kontrolnych zgodnie z unijnym prawem musiałoby być poprzedzone specjalną notyfikacją do Komisji Europejskiej, której do piątku Niemcy oficjalnie nie wysłały. Poza tym te dodatkowe kontrole przeprowadzają ściągnięci z całego kraju policjanci federalni, a nie straż graniczna.
PiS sięgnął po taktykę chaosu
Mimo to wrócił ten dawno zapomniany dreszczyk związany z widokiem niemieckiego pogranicznika. A niepokój potęgują kolejne sprzeczne informacje i plotki. Jedni twierdzą, że przecież żadnych kontroli nie ma albo że zatrzymują wyrywkowo i tworzą się korki – tak było pod koniec września np. na przejściu w Lubieszynie, niedaleko Szczecina. Z naszych informacji wynika również, że niemieccy policjanci pojawili się w halach unijnych przylotów na lotniskach we Frankfurcie i Stuttgarcie.
Niektórzy zaczęli więc szukać po szufladach starych paszportów, a obecne polskie władze zapewne struchlały i zamawiają wewnętrzne sondaże, jak ewentualne zamknięcie granic wpłynie na ich wynik wyborczy 15 października, skoro wolność podróżowania jest wskazywana przez Polaków jako największy sukces integracji europejskiej.
Nie czekając na wyniki badań, rząd PiS sięgnął po sprawdzoną taktykę chaosu. Premier Mateusz Morawiecki zalecił „kontrole na granicy polsko-słowackiej busików, busów, samochodów, autobusów, które można podejrzewać o to, że w nich migrują nielegalni imigranci”. Według naszych rozmówców z kręgów dyplomatycznych wygląda to na spóźnioną próbę ratowania sytuacji, po tym jak od miesięcy Niemcy apelowali o zatrzymywanie migrantów.