Świat

Zakładnicy Hamasu. Czy Izrael zdoła ich uwolnić? W takiej sytuacji jeszcze nie był

Pogrzeb żołnierza Abrahama Cohena na Wzgórzu Herzla w Jerozolimie, miejscu pochówku poległych w walce za ojczyznę i wybitnych osobistości, 12 października 2023 r. Pogrzeb żołnierza Abrahama Cohena na Wzgórzu Herzla w Jerozolimie, miejscu pochówku poległych w walce za ojczyznę i wybitnych osobistości, 12 października 2023 r. Francisco Seco / Associated Press / East News
Tak naprawdę żadna strona nie podała dokładnej liczby zakładników, których Hamas porwał do Strefy Gazy. Izrael szacuje, że może chodzić o 150–200 osób. Rząd Beniamina Netanjahu jest pod coraz większą presją, żeby ich odzyskać.

Sondaże Beniamina Netanjahu lecą na łeb, na szyję. Zdaniem 86 proc. badanych niespodziewany atak Hamasu to porażka przywódców, co więcej, myśli tak 79 proc. zwolenników rządzącej koalicji. Niemal wszyscy pytani (94 proc.) sądzą, że rząd musi wziąć odpowiedzialność za to, jak się zachował w chwili największej próby. Państwo zawiodło, nie ochroniło Izraelczyków, kiedy tego najbardziej potrzebowali – nie przewidziało ataku, a pomoc przyszła za późno. Zginęło 1200 osób, ponad 3 tys. jest rannych, Hamas przetrzymuje zakładników.

Hamas trzyma zakładników

Ilu ich jest, nie wiadomo. Hamas twierdzi, że porwał 100 osób, a Palestyński Islamski Dżihad jeszcze ok. 30. Izrael szacuje, że chodzi o 150-200 ludzi. Są wśród nich dzieci, kobiety, seniorzy, ocaleni z Holokaustu i żołnierze, w tym dowódcy pojmani z baz wojskowych. Nie wiadomo, jak są traktowani. Hamas twierdzi, że trzyma zakładników w wielu różnych miejscach, zdaniem ekspertów mogą być w podziemnych tunelach, czyli tam, gdzie ukrywa się dowództwo organizacji. Terroryści zagrozili, że zaczną ich zabijać, jeśli nie ustaną izraelskie naloty. Na razie nie ma na to dowodów, choć ataki na Gazę nie ustają.

Al-Dżazira opublikowała nagranie wideo, z którego rzekomo wynika, że Hamas uwolnił kobietę z dwójką dzieci. – To fake news – zapewnił rzecznik izraelskiego MSZ Lior Hayat podczas czwartkowej konferencji prasowej, w której „Polityka” uczestniczyła.

Obecna na spotkaniu Maayan Sherman przejmująco opowiadała, co się stało z jej synem Ronem, który w sobotę był w jednostce niedaleko Strefy Gazy. Chłopak zaalarmował rodziców ok. 6:30 rano. – Mówił, że ten ostrzał jest inny niż poprzednie. Kazano im iść do schronu, myśleli, że za parę minut będzie po wszystkim – relacjonuje matka żołnierza. Jej syn był akurat między zmianami, spał, gdy Hamas uderzył, do schronu uciekał w koszulce i klapkach, nie zdążył nawet zabrać broni. – Powiedział, że terroryści są w jednostce, słyszał arabski. Pytał, co ma robić, poradziłam, żeby spytał dowódców, ale nie było nikogo, więc powiedziałam, żeby został w schronie. W końcu powiedział: kocham was, to już koniec.

Rodzice sądzili, że chłopak już nie żyje. Godzinami szukali informacji, wreszcie rozpoznali go na jednym z nagrań Hamasu: – Był pobity, ale żywy. Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale bardzo się cieszyliśmy – mówi Maayan Sherman. Na nagraniu widać, że hamasowcy prowadzili chłopaka z wycelowaną w niego bronią, umieścili go w dżipie i wywieźli do Strefy Gazy. Słuch o nim zaginął. Rodzina przeżywa piekło, bo Ron choruje na astmę i nie może być bez inhalatora dłużej niż 12 godzin. Chłopak ma podwójne obywatelstwo, w tym argentyńskie, więc zdesperowani rodzice szukają pomocy także tam. Apelujemy przede wszystkim do naszego rządu: doprowadźcie do uwolnienia wszystkich zakładników. Teraz mówi się, że zetrzemy Gazę z mapy, trwają naloty. Nie mogę oglądać telewizji. A jeśli nasze bomby zrobią krzywdę zakładnikom? – pyta Sherman.

To niestety jest prawdopodobne, choć nie mamy możliwości potwierdzenia informacji podanej przez Hamas, że w wyniku izraelskiego ostrzału do soboty zginęło już 22 zakładników.

Ppłk Amnon Shefler, były rzecznik prasowy ds. kontaktów międzynarodowych izraelskich sił zbrojnych IDF, podkreśla, że Izrael atakuje tylko cele militarne, to Hamas traktuje cywilów jak żywe tarcze: – Wyrzutnie umieszcza w bojlerach na dachach w terenach zamieszkałych przez cywilów, tunele buduje pod domami, szkołami, przedszkolami, szpitalami. Wiedzą, że przestrzegamy kodeksu moralnego i prawa międzynarodowego, wkładając wiele wysiłku w to, żeby cywile ucierpieli jak najmniej – podkreśla wojskowy. Zakładnicy są naszym priorytetem. W działaniach bierzemy pod uwagę wszystkie czynniki.

Dwóch generałów odpowiada za znalezienie sposobu na odzyskanie zakładników. W piątek siły IDF przyznały, że dokonały kilku wypadów zwiadowczych do Strefy Gazy, żeby ich zlokalizować. Przy okazji zabiły nieznaną liczbę terrorystów i zlikwidowały komórkę wystrzeliwującą pociski przeciwartyleryjskie.

Czytaj też: Wstrząsające relacje z Izraela. „Chcemy odzyskać nasze dzieci”

Izrael już kiedyś próbował

Izrael odbijał albo próbował odbijać zakładników w przeszłości. Najsłynniejsza była operacja „Entebbe”: do Ugandy wysłano komandosów, żeby uwolnili pasażerów i załogę porwanego samolotu. Operacja była ryzykowna, ale okazała się sukcesem, głównie przez element zaskoczenia i to, że dysponowano planami terminala. Udało się uwolnić wszystkich 105 zakładników i 12 członków załogi, zginął jednak dowódca izraelskich specjalsów Joni Netanjahu, brat obecnego premiera. – Terroryzm dziś jest inny niż w latach 70. Wtedy zakładnicy służyli jako karta przetargowa w negocjacjach, żądano w zamian pieniędzy, uwolnienia więźniów, chodziło też o to, żeby jakąś sprawę nagłośnić. Dziś celem terrorystów jest przede wszystkim zabicie jak największej liczby ludzi – mówił „Polityce” Rami Sherman, były komandos, uczestnik akcji uwolnienia zakładników w Entebbe.

W 2014 r. na Zachodnim Brzegu zostali porwani trzej izraelscy nastolatkowie. Zdaniem Izraela stał za tym Hamas. Próbowano ich odbić w ramach operacji „Brother’s Keeper” (Strażnik Brata), ale to się nie udało – ciała chłopców po ponad dwóch tygodniach znaleziono w lesie niedaleko Hebronu. Z kolei w ramach operacji „Ochronny Brzeg” w Gazie Hamas porwał dwóch żołnierzy. Początkowo mówiło się, że zostaną wymienieni na palestyńskich więźniów, ale tak się nie stało, zginęli. Hamas nadal ma ich ciała, podobnie jak dwojga innych cywilów, którzy w 2014 r. znaleźli się na terenie enklawy w niewyjaśnionych okolicznościach.

W 2011 r. Hamas po pięciu latach uwolnił Gilada Szalita, pierwszego izraelskiego żołnierza porwanego od 1994 r. Pod presją opinii publicznej Netanjahu zgodził się wypuścić w zamian za niego 1027 palestyńskich więźniów. Niektórzy trzy lata później zostali pojmani na Zachodnim Brzegu w ramach operacji „Brother’s Keeper”. Netanjahu, witając Szalita z powrotem, mówił, że decyzja była trudna, ale jako były żołnierz i uczestnik niebezpiecznych misji wiedział, że gdyby sam dostał się do niewoli, rząd zrobiłby wszystko. „Wiem doskonale, że ból rodzin ofiar terroryzmu jest za ciężki, żeby go unieść. Trudno sobie wyobrazić, że wypuszczamy złoczyńców, którzy zamordowali bliskich, zanim odbyli pełne wyroki. Ale wiedziałem, że w obecnych okolicznościach dyplomatycznych to było najlepsze porozumienie, jakie mogliśmy osiągnąć. Nie było gwarancji, że warunki, które na to pozwoliły, utrzymają się w przyszłości” – mówił wtedy Netanjahu.

W 1994 r. ze skrzyżowania w Bnei Atarot Hamas porwał sierżanta z Brygady Golani Nachshona Wachsmana, który wracał do Jerozolimy ze szkolenia. Terroryści byli świetnie przygotowani: mieli jarmułki na głowie, w rękach Biblię, modlitewnik na desce rozdzielczej, z radia leciała chasydzka muzyka. Żołnierz zapewne łapał stopa. Trzy dni później ukazało się nagranie: był związany, mówił, że Hamas żąda za niego uwolnienia szejka Ahmeda Jassina i jeszcze 200 palestyńskich więźniów. W przeciwnym razie miał zostać rozstrzelany. Izrael błędnie założył, że Hamas przetrzymuje mężczyznę w Gazie. Jasir Arafat, który prowadził wtedy rozmowy pokojowe, był wściekły. Nakazał aresztować hamasowców. W ręce izraelskiej agencji bezpieczeństwa wewnętrznego Szin Bet wpadł kierowca auta, którym porwano Wachsmana. Zdradził on, że żołnierz jest przetrzymywany niedaleko Jerozolimy. Premier Icchak Rabin dał zielone światło do przeprowadzenia akcji ratunkowej, która nastąpiła sześć dni po porwaniu, dokładnie o godzinie wyznaczonej przez porywaczy na spełnienie żądań.

Komando Sayeret Matkal próbowało wysadzić drzwi do pomieszczenia z zakładnikiem, ale ładunek okazał się za słaby. Zniknął element zaskoczenia, a zamachowcy zyskali czas. Zastrzelili sierżanta i podjęli wymianę ognia z komandosami, którzy dostali się w końcu do środka. Na miejscu zginął dowódca komanda, a dziewięciu jego członków poniosło rany. Zginęło także trzech terrorystów. Kierowca, który wiózł Wachsmana, został skazany za morderstwo (i był jednym z więźniów uwolnionych w zamian za Gilada Szalita).

Czytaj też: Wieczny konflikt izraelsko-palestyński. Pora zmienić strategię

Teraz skala zamachu i porwań jest większa niż wszystko, czego Izrael doświadczał w przeszłości. W piątek nad ranem polskiego czasu izraelskie wojsko dało dobę mieszkańcom północnej Strefy Gazy na opuszczenie domów i udanie się na południe enklawy. Chodzi o ok. 1,1 mln osób. Dla wielu z nich to sygnał zbliżającej się operacji lądowej. A może tylko groźba pod adresem Hamasu, żeby zwolnił ludzi. Izrael zaprzecza wprawdzie, że w sprawie zakładników toczą się jakiekolwiek negocjacje. – Dziś bronimy i walczymy o ludzkie życie. Wykorzystujemy wszelkie sposoby, żeby ten cel osiągnąć. Poświęcimy własne życie – zapewnił ppłk Amnon Shefler z IDF.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną