Niepokorny rudy Wiking porwany przez Hamas. Alex Dancyg oczami rodziny i przyjaciół
Położony ok. 2 km od granicy ze Strefą Gazy kibuc Nir Oz (360 mieszkańców) był jednym z pierwszych, do którego 7 października weszli terroryści z Hamasu. Zabili co najmniej 25 ludzi, w tym całe rodziny. Ponad 80 osób uznano za zaginione lub porwane. Do tych ostatnich zaliczany jest 75-letni Alex Dancyg.
Gdy miał dziewięć lat, wyemigrował z Polski z rodzicami, w Nir Oz mieszka niemal całe dorosłe życie, tu zajmował się nawadnianiem pól i uprawą orzeszków ziemnych, założył rodzinę. Tutaj urodziła mu się czwórka dzieci i stąd kilka razy w tygodniu przesiadał się z traktora do sal wykładowych na Uniwersytecie im. Ben Guriona w Beer Szewie, gdzie ukończył historię. Z czasem stał się jednym z największych orędowników polsko-żydowskiego dialogu.
Na ironię zakrawa, że Nir Oz jest lewicowy do kości. Mieszkańcy sprzeciwiali się izraelskiej okupacji na Zachodnim Brzegu, angażowali w pomoc dla chorych, których trzeba było wywieźć z Gazy do izraelskich szpitali. Alex nie osiadł tu przypadkiem, to było jego miejsce na ziemi. Do tzw. czarnej soboty.
Czytaj też: Zakładnicy Hamasu. Izrael w takiej sytuacji jeszcze nie był
Czarna sobota
Ostatni miał z nim kontakt jego syn Juval, który na co dzień mieszka w Beer Szewie, a tego dnia był u rodziny żony w Jerozolimie. – Ok. 7:30 obudził mnie teść, powiedział, że coś strasznego dzieje się na południu. W telewizji zobaczyłem terrorystów, byli w Sderot.