Nowy premier bezpośrednio po nominacji pojechał do Brukseli, przed wyjazdem obiecując nam dobre wiadomości w sprawie unijnych funduszy. I dziś takie dobre wiadomości ogłosił. Rzecz jest nieco skomplikowana, ale spróbujmy objaśnić. Tusk podczas konferencji prasowej z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen:
• potwierdził, że Polska dostanie 5 mld euro z dodatkowej puli unijnego Funduszu Odbudowy na transformację energetyczną (tzw. REPowerEU). To zaliczka z dodatkowego programu, która nie jest powiązana ze zobowiązaniami Polski wobec unijnych instytucji, tzw. kamieniami milowymi. Dostalibyśmy je niezależnie od tego, czy w kraju doszłoby do zmiany rządu, czy nie;
• poinformował, że rząd wystąpił o wypłatę 7 mld euro z Krajowego Planu Odbudowy. To część unijnego Funduszu Odbudowy, w ramach którego Polska ma dostać 34 mld euro w dotacjach i tanich pożyczkach (oraz dodatkowo 25 mld euro w ramach REPowerEU). Pieniądze z KPO za rządów PiS przez dwa lata pozostawały zablokowane, ponieważ rząd Mateusza Morawieckiego nie wywiązywał się ze zobowiązań, jakie poczynił w Brukseli, szczególnie w obszarze praworządności. Gabinet PiS do końca swojego istnienia nie złożył wniosku o wypłatę tych funduszy.
Czytaj także: Tusk w Brukseli. Warszawa będzie liczyć na elastyczność Europy w sprawie KPO
Kamieni milowych nie ominiemy
Teraz wniosek o 7 mld euro został w końcu złożony przez ministrę funduszy Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz, ale to nie oznacza, że pieniądze zostaną automatycznie wypłacone.