Ofensywa Zełenskiego, wyprawa Tuska
Ofensywa Zełenskiego, wyprawa Tuska. Warszawa musi zmobilizować Europę
Prezydent Ukrainy wrócił na światowe salony. Po raz pierwszy, od czasu rozpoczęcia wojny, osobiście zjawił się na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, gdzie witano go jak bohatera, przyjaciela i partnera godnego zaufania. Uściski, wspólne zdjęcia, słowa wsparcia od tradycyjnych sojuszników: Ursuli von der Leyen, Jensa Stoltenberga, Antony’ego Blinkena – ale też niewspierających Ukrainy krajów globalnego południa: Wietnamu, Ghany, Rwandy. Znacząca odmiana po nieudanej wizycie w USA z jesieni ubiegłego roku, złym odbiorze wcześniejszego wystąpienia w ONZ i po fali wyraźnego na Zachodzie zwątpienia w zdolności dyplomatyczne prezydenta, jak i w możliwości pokonania Rosji. Nową nadzieję dała Kijowowi umowa obronna z Wielką Brytanią, pierwsza z zapowiedzianych w zeszłym roku na wileńskim szczycie NATO z krajami grupy G7. Wspomniana umowa nie zawiera gwarancji bezpieczeństwa, ale mówi o zacieśnieniu współpracy wojskowej i wywiadowczej, a przede wszystkim oferuje nowy pakiet pomocy zbrojnej.
Po Londynie ma być Paryż, który wyłożył na stół sowitą ofertę haubic samobieżnych, precyzyjnych bomb lotniczych i pocisków manewrujących. Polskie akcenty to wizyta w Kijowie premiera Donalda Tuska. „Jeśli komuś zależy na wolności, musi dzisiaj wspierać Ukrainę w walce z Rosją” – Tusk na nowo postawił Polskę jako lidera pomocy Ukrainie, bo „stawką jest bezpieczeństwo państwa i narodu polskiego”. Dawał do zrozumienia, że w Europie nie może być mowy o neutralności, a Warszawa będzie mobilizować innych.
Jeśli Unii Europejskiej na początku lutego uda się przepchnąć blokowane przez Węgry wsparcie finansowe, Kijów wzmocni się na miesiące obrony i regeneracji sił przed ewentualną ofensywą za rok. Choć trwają taktyczne starcia o Awdijiwkę pod Bachmutem i wokół Krynek, na przełom nie ma szans.