Skąd się w ogóle Korea wzięła, jakie były jej losy? I dlaczego jest dziś podzielona? Na te i inne pytania odpowiedź znajdziesz w naszym najnowszym Pomocniku Historycznym „Dzieje Koreańczyków”. Do kupienia w sklepie „Polityki”.
Z wyborów do jednoizbowego parlamentu w Korei Południowej – głosowano w środę 10 kwietnia – przebił się przede wszystkim komunikat o upokorzeniu prezydenta. Jego konserwatywnie prawicowa partia przegrała z liberalno-lewicową opozycją. Yoon Suk-yeol może się jedynie pocieszać, że nowa, bardzo wyraźna większość nie ma dość mandatów, by przełamać jego weto. Co nie zmienia faktu, że prezydent jednego z kluczowych państw Azji Wschodniej staje się tzw. kulawą kaczką. Głowa państwa będzie w praktyce miała mniejsze uprawienia, niż w teorii daje jej ustawa zasadnicza. Yoon został zmuszony na trzyletnią – tyle zostało mu do końca jedynej dozwolonej konstytucją kadencji – kohabitację ze szczerze niechętnym mu parlamentem.
Gafy pierwszej damy
Koreańską kampanię śledzono z dużą uwagą, przede wszystkim ze względu na samo znaczenie kraju. Sąsiaduje z Chinami i nieobliczalną – przynajmniej retorycznie – Koreą Północną. Południe ma ogromne znaczenie dla globalnej wymiany handlowej i produkcji mikroczipów, bez których trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie współczesnej gospodarki. Z polskiej perspektywy jest dostawcą pilnie potrzebnego ciężkiego uzbrojenia. Z amerykańskiej – ważnym sprzymierzeńcem, z japońskiej i tajwańskiej – ważnym partnerem w przeciwstawianiu się chińskim wpływom.
W kampanii Korea była też dostawcą anegdotycznych historii o gafach, w czym przodowała pierwsza dama. Ciągną się za nią liczne kontrowersje, w tym sprawy o łamanie przepisów antykorupcyjnych. Kim Keon-hee miała przywłaszczyć torebkę Diora, wycenianą na równowartość 9 tys. zł, i niewiele tańsze kosmetyki. Miała też nie płacić podatków, ubarwiać życiorys akademicki, przepisać z innych źródeł fragmenty rozprawy doktorskiej (poświęconej tradycyjnemu wróżbiarstwu) i próbować wpłynąć na przebieg planowanej drogi ekspresowej tak, by ułatwić sobie dojazd do nieruchomości, co podbiłoby ich cenę. Szereg zarzutów prokuratura oddaliła.
Ostatnio był jeszcze przypadek ministra obrony, który miał wpływać na śledztwo w sprawie śmierci żołnierza piechoty morskiej, ofiary akcji poszukiwawczo-ratunkowej podczas zeszłorocznej powodzi. Żołnierz miał zginąć przez zaniedbania przełożonych, a według opozycji ministerstwo próbowało ten wątek zatuszować. Były minister podał się do dymisji i został mianowany przez prezydenta ambasadorem w Australii. Pod naporem krytyki i społecznego niezadowolenia z kierowania placówką zrezygnował pod koniec marca, raptem po dwóch tygodniach urzędowania.
Czytaj też: Zrozumieć Koreańczyków
Do lokali wyborczych prosimy bez szczypioru
Równolegle z tymi doniesieniami ugrupowanie prezydenta traciło w sondażach. W ramach przedwyborczych happeningów opozycja do torebki z logo francuskiego domu modowego wkładała dymkę. Tak by widowiskowo wystawał z niej szczypior. To odwołanie do kampanijnej wizyty prezydenta w sklepie spożywczym. Miała rozwiać obawy obywateli, zaniepokojonych podwyżkami cen żywności, w tym warzyw i owoców, np. jabłek kosztujących równowartość blisko 30 zł za kilogram. Yoon wśród sklepowych półek znalazł pęczek dymek i uznał ich cenę za rozsądną. 875 wonów, czyli ok. 2 zł i 50 gr, to faktycznie niewiele, ale cena wynikała z chwilowych, przedwyborczych subsydiów, bez nich dymki kosztują kilka razy więcej. W ostatnich dniach kampanii przeciwnicy prezydenta nosili cebulę podczas ulicznych protestów. Rzutem na taśmę zakazano nawet wnoszenia szczypioru do lokali wyborczych.
Rządzący od dwóch lat Yoon, były prokurator generalny, sporo naobiecywał, ale wielu zapowiedzi nie spełnił. Zraził rodaków konfrontacyjnym, jednostronnym, mało finezyjnym, oskarżycielskim stylem, czym nie udało mu się skusić wyborców spoza konserwatywnej bańki. Nie ma chyba przypadku, że polski rząd pod wodzą Zjednoczonej Prawicy pojechał na zakupy do Korei właśnie za kadencji Yoona. On sam przeciwników nazywa komunistami, nie lubi krytycznych mediów, przeszkadzają mu wysiłki na rzecz równości płci.
Czytaj też: Korea Południowa–Japonia. Trudna historia i teraźniejszość
Kryzysów Korei nie da się zagadać
Niepowodzenia w kraju Yoon próbował równoważyć osiągnięciami w polityce zagranicznej. Od armii wymagał odwetu, na wypadek gdyby Północ dopuściła się jakiejkolwiek prowokacji. Krytykował Chiny, choć od tego rynku zależą południowokoreańskie firmy. Zacieśniał też związki z USA, w tym celu szukał zbliżenia z Japonią (na stosunkach z nią cieniem kładą się japońskie zbrodnie z czasu II wojny światowej i lata okupacji). Wiosną 2023 r. Yoon złożył wizytę w Tokio. To była pierwsza od 12 lat podróż prezydenta Korei Południowej do Kraju Kwitnącej Wiśni.
Za te wysiłki był chwalony przez demokratyczny Zachód, który mniej interesował się porządkami w kraju. Z drugiej strony Yoonowi zdarzały się potknięcia także za granicą. W Nowym Jorku nagrano, jak o amerykańskich kongresmenach mówi per „ci sk…yni”. Chwilę wcześniej był w Londynie na pogrzebie Elżbiety II. Nie pofatygował się, by oddać hołd przy trumnie królowej. Jego urzędnicy objaśniali to intensywnością londyńskiego ruchu ulicznego i obostrzeniami wynikającymi z przygotowań do ceremonii pogrzebowych. Tyle że niektórzy przywódcy zdecydowali się pójść pieszo, np. prezydent Francji Emmanuel Macron.
Tymczasem Korea Południowa zmaga się z szeregiem kryzysów, których nie da się zagadać. Drożyzna w sklepach to tylko jeden z nich. Gospodarka spowolniła, zresztą cały model, z dominującą rolą wielkich koncernów, wymaga gruntownego przeglądu. Społeczeństwo starzeje się w rekordowym tempie. Młode pokolenia nie chcą mieć dzieci, a nawet nie zawierają stałych związków, bo rekordowo wysokie są także ceny mieszkań, za którymi nie nadążają zarobki. Tym razem obywatelskie żale za tę sytuację powędrowały na konto ekipy coraz mniej popularnego prezydenta.
Podkast: Korea, czyli kraj smutku i euforii