Skazany za całokształt
Trump: skazany za całokształt. Część Ameryki przeżywa katharsis. Ale podział jeszcze się zaostrzył
Al Capone to był gangster jakich mało, odpowiedzialny za morderstwa i inne zbrodnie. Niczego jednak nie potrafiono mu udowodnić. Policja aresztowała go w końcu za niepłacenie podatków. Potem był proces zakończony wyrokiem wieloletniego więzienia – na wolność Al Capone wyszedł chory i wkrótce umarł. Sądowy epilog jego przestępczej kariery nie mógł w pełni satysfakcjonować publiki, ale dawał poczucie, że arcymafioso przynajmniej nie pozostał bezkarny.
Coś z tego mechanizmu – zachowując proporcje – przypomniał nowojorski proces Donalda Trumpa. Chodziło w nim o sfałszowanie dokumentów biznesowych w celu ukrycia wypłaty 130 tys. dol. dla pornoaktorki. Dzięki tej sumie miała ona nie ujawnić – na krótko przed wyborami, w których Trump kandydował do Białego Domu – że uprawiała z nim seks. Proces zakończył się 30 maja historycznym werdyktem: winny.
Nad byłym prezydentem ciążą dużo poważniejsze zarzuty. Specjalny prokurator Jack Smith oskarżył go o spiskowanie w celu utrzymania władzy po przegranych wyborach w 2020 r. Skutkiem tego miał być szturm zwolenników Trumpa na Kapitol i pięć śmiertelnych ofiar. Prokuratura w Georgii postawiła mu zarzut nakłaniania lokalnej administracji do „znalezienia” tysięcy głosów brakujących do wyborczego zwycięstwa w tym stanie. A prokuratura federalna na Florydzie oskarża go o zabranie z Białego Domu po odejściu z urzędu tajnych dokumentów państwowych i przechowywanie ich w prywatnej rezydencji Mar-a-Lago, gdzie pokazywał je znajomym.
12 jednomyślnych
Wszystkie te trzy sprawy utknęły jednak w miejscu wskutek błędów, komplikacji prawnych, obstrukcji sądowej oraz innych problemów. Żadna nie ma praktycznie szans na procesowy epilog przed listopadowymi wyborami prezydenckimi, w których Trump ubiega się o reelekcję.