Francja jest wstrząśnięta. I co dalej? Dlaczego Macron tak szybko rozpisał nowe wybory
W niedzielę wieczorem w krajach Unii Europejskiej niewiele wiadomości mogło przyćmić wyniki wyborów do europarlamentu – jednak jednemu politykowi się to udało. W obliczu katastrofalnego rezultatu własnej partii i świetnych osiągów skrajnej prawicy – Rassemblement National (Zgromadzenia Narodowego) – Emmanuel Macron postanowił niezwłocznie rozwiązać parlament i rozpisać nowe wybory do francuskiej legislatywy.
Pierwsza tura (we Francji obowiązują okręgi jednomandatowe) odbędzie się już 30 czerwca, druga – 7 lipca. Oznacza to trzy tygodnie na kampanię, do której nikt nie miał szans się przygotować (chyba że spontaniczną decyzję Macrona traktować jako zaplanowany od dawna ruch na specjalnej szachownicy, którą tylko prezydent Republiki trzyma w swojej głowie). Sébastien Chenu, wiceprzewodniczący RN, przyznał na antenie Radia RTL, że „wybory to rzadko jest prezent, a w tym wypadku na pewno nim nie są”.
Czytaj też: Kto będzie teraz motorem Unii? I o co chodzi Europejczykom
Macron dekretuje
Kiedy dwa lata temu partia Macrona w wyborach parlamentarnych straciła samodzielną większość, wydawało się, że jedyną opcją dla stabilnych rządów będzie zawiązanie koalicji – część polityków dość teatralnie się odżegnywała od tej opcji (centroprawicowi Republikanie), a część, wręcz przeciwnie, oparła na takiej możliwości swoją kampanię (po bardzo dobrym wyniku w wyborach prezydenckich wiosną tego samego roku Jean-Luc Mélenchon doprowadził do czasowego zjednoczenia sił na lewicy pod hasłem osiągania zdolności koalicyjnej).