Debata telewizyjna Joe Bidena z Donaldem Trumpem, która miała poprawić wizerunek prezydenta w oczach Amerykanów i jego notowania w sondażach, okazała się porażką. Odpowiadając na pytania moderatorów z telewizji CNN, Biden mówił zachrypniętym głosem, niespójnie, zacinał się, gubił wątek, jego wywody stawały się chwilami prawie niezrozumiałe.
Oceny wszystkich komentatorów, z sympatykami Demokratów włącznie, są zgodne: debata była dla Bidena katastrofą. Fatalny występ 81-letniego prezydenta wywołał panikę w Partii Demokratycznej. Rozległy się głosy, że teraz już na pewno przegra wybory, więc należałoby znaleźć alternatywnego kandydata.
Czytaj też: Trump winien, winien, winien... Co dla Ameryki i Bidena oznacza ten historyczny wyrok
Trump zapędzał Bidena do narożnika
Demokraci liczyli, że korzystne dla Bidena warunki debaty – brak widowni i wyłączanie mikrofonów, w razie gdyby Trump go zakrzykiwał albo przerywał – pozwolą mu na podjęcie udanej polemiki i wytknięcie znanych zaszłości, jak próba quasi-puczu 6 stycznia, kompromitujące wypowiedzi i niezliczone kłamstwa. Tymczasem od samego początku to poprzedni prezydent był w ofensywie, rozluźniony perorował ze swobodą i zapędzał rywala do narożnika. Jak zawsze: mieszał sensowne wywody z demagogią i kłamstwami, kiedy odpowiadając na pytanie o szturm na Kapitol, do którego podżegał swoich fanów, absurdalnie obwinił za to... demokratyczną przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi.