Choć nazwany „rowerem wolności”, tak naprawdę nie jest całkowicie darmowy. Aby korzystać z uroków przemierzania ulic Paryża na jednośladzie i nie stać w korkach lub tłoczyć się w metrze należy, najpierw wykupić abonament (1 euro za dzień, 29 euro rocznie), co więcej, darmowe jest tylko pierwsze pół godziny jazdy, za każde następne trzeba dodatkowo zapłacić.
Paryż jest drugim po Lyonie miastem we Francji, w którym wprowadzono tę innowację. W Lyonie Vélib stała się szalenie popularny: każdy z rowerów jest używany od 7 do 15 razy dziennie, a liczba przejazdów sięga 15 tysięcy. Wszystko wskazuje na to, że w Paryżu projekt również odniesie sukces. W dzień i w nocy z rowerów korzystają ludzie dojeżdżający do pracy, turyści i imprezowicze. Jedni doceniają możliwość ćwiczenia formy przy okazji jazdy do pracy, inni –szybkiego dotarcia do domu po 1 w nocy, kiedy metro nie działa, a taksówkarze stosują droższe taryfy.
Francja nie jest bynajmniej prowodyrem w kwestii promowania wśród obywateli „zielonego” trybu życia i ułatwiania przemieszczania się w miastach rowerem. Tego typu inicjatywy wprowadzano w Amsterdamie już w latach 60., podobną także w Wiedniu. Darmowe rowery można znaleźć także w Kopenhadze i Oslo. Paryż jest za to bez wątpienia największym z miast promujących zdrowe i przyjazne środowisku podróżowanie.
Rowery zakupiła firma JCDecaux zajmująca się wynajmem przestrzeni reklamowej, w zamian za nowe miejsca na reklamę w mieście. Cały projekt nie kosztował podatników ani euro centa. Co równie ważne, Velib ma szansę przetrwać dłużej niż darmowe rowery choćby w Amsterdamie, które szybko rozkradziono. Flota składa się bowiem ze specjalnie zamawianych rowerów, na tyle charakterystycznych, że nawet po przemalowaniu rzucają się w oczy. Jeśli to nie byłoby przeszkodą, złodziej musiałby jeszcze poradzić sobie z wagą – jedyne 23 kilo… Rezultaty widać w podsumowaniu pierwszego miesiąca: z blisko jedenastu tysięcy rowerów zniknęło mniej niż sto.
Projekt jest sukcesem mera Paryża, socjalisty Bertranda Delanoë. Partia Zielonych pochwaliła go nawet za „pokazanie Paryżanom, że ochrona środowiska nie musi być karą, a może być przyjemnością”. Niestety, według przeprowadzonych badań, Vélib nie miał prawie żadnego wpływu na zmniejszenie natężenia ruchu samochodowego, ponieważ większość jego użytkowników korzystała do tej pory ze środków transportu publicznego. Kierowcy nadal stoją w korkach i narzekają na niedoświadczonych rowerzystów, którzy stwarzają ich zdaniem zagrożenie, łamiąc wszelkie możliwe przepisy, jeżdżąc po chodnikach i pasach przeznaczonych dla karetek. Rzeczywiście, w przeprowadzonej ankiecie ponad 71% respondentów przyznało, że zdarza się im przejeżdżać na czerwonym świetle, co trzeci jeździł pod prąd ulicą jednokierunkową, a ponad połowie zdarzyło się jechać w nocy bez świateł.