923. dzień wojny. Czy Rosja przegrywa? Nie lekceważmy wojny na wyniszczenie. Może nas czekać nowa Dunkierka
Rosjanie mocno przeholowali. Dwa pociski balistyczne, przypuszczalnie typu Iskander, które okresowo odpalają na cele w Ukrainie, trafiły w Wojskowy Instytut Telekomunikacji i Informatyki w Połtawie i jedną z placówek edukacyjnych. Na razie wiadomo, że zginęło co najmniej 47 osób, głównie studenci wojskowej uczelni, a ok. 180 jest rannych. Oczywiście wojskowi specjaliści zapewne nie stanowią większości studentów uczelni, tak jest i u nas – w wielu placówkach wojskowych studiuje więcej osób cywilnych niż faktycznych kandydatów na zawodowych oficerów wojska. Zapewne bilans strat jeszcze wzrośnie. Okazuje się, że ucierpiały też okoliczne domy mieszkalne i poza studentami wojskowej uczelni są też ofiary cywilne.
Ostatniej nocy Rosjanie zaatakowali też obiekty kolejowe, lokomotywownie w obwodach sumskim i dniepropietrowskim. Ofiar wielu nie ma, sami ranni, ale poważnie uszkodzono kilka lokomotyw, trafiono też dom jednego z kolejarzy, on sam i jego żona są ranni. Nie wpłynie to jednak zasadniczo na ukraińskie możliwości przewozowe. Za to rosyjska artyleria ostrzelała też stację w Pokrowsku, gdzie już nie prowadzi się przewozów towarowych, ale jest ona określana jako „główny punkt ewakuacji miasta”. Jak można określić takie barbarzyństwo? Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić rosyjskie postępowanie.
W Królewcu doszło do pożaru wysokiego, ekskluzywnego apartamentowca, który zaczął się palić od dachu. Przypuszczalnie jednak nikt go nie zaatakował, no bo jak? Nawet Rosjanie nie mówią nic o ataku, ot, po prostu – zapaliło się i już. Pożar objął piętra od 11. do 13. i dach, ale strażacy sięgają z wodą do ósmego piętra, więc stoją i czekają, aż pożar zejdzie niżej. Ale co się dziwić, jak sam minister ds.