Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Reporterka „Polityki” z Izraela: Alarm rakietowy zastał mnie w pociągu. „Cewa adom! Cewa adom!”

Iran wystrzelił rakiety na Izrael. 1 października 2024 r. Iran wystrzelił rakiety na Izrael. 1 października 2024 r. AA / ABACA / Abaca Press / Forum
Wracam z Micpe Hilla na północy Izraela, tuż przy granicy z Libanem. Rakietowy atak Iranu zastał mnie w pociągu.

Zobacz także: Pomocnik Historyczny „Polityki”: „Izrael – Palestyna. Wojna bez końca”

Telefon nie przestaje wibrować. Moja aplikacja co chwila wysyła powiadomienia o alarmach w już niemal całym kraju. Cewa adom (czerwony alarm) rozlega się co chwila. Pociąg jedzie z Naharijji, wracam z Micpe Hilla, gdzie odbyło się krótkie spotkanie z przedstawicielami wojska. To kilka kilometrów od granicy z Libanem, wzdłuż której trwa „celowana i ograniczona” operacja wypadowa izraelskiej armii. Jej celem jest zniszczenie infrastruktury Hezbollahu, który od 12 miesięcy ostrzeliwuje północne tereny Izraela. Ok. 60 tys. mieszkańców przygranicznych miejscowości nie może wrócić do swoich domów.

Nie jest bezpiecznie stać w miejscu

Ze wzgórza Micpe Hilla widać Liban, a konkretnie zygzakowatą drogę – po prawej stronie od niej jest Liban, po lewej Izrael, to zaledwie kilka kilometrów stąd. Słychać co chwila odgłosy detonacji i przelatujące izraelskie myśliwce. Nie widać dokładnie, co się dzieje w samym Libanie. – Przesuńmy się, nie jest bezpiecznie stać w miejscu – mówi płk Oliver Rafowicz z zespołu prasowego izraelskiej armii. Wcześniej młody żołnierz poinformował mnie, że w razie cewa adom musimy położyć się na ziemi, skrzyżować nogi i zasłonić głowę rękoma. To surrealistyczne, bo miejsce przy zachodzącym słońcu sprawia sielskie wrażenie. Wojnę słychać, ale jej nie widać.