Świat

Zawieszone prawo do azylu. Tusk wywołał kontrowersje i lawinę krytyki. Wiedział, co robi

Granica polsko-białoruską, Topiło, 28 maja 2024 r. Granica polsko-białoruską, Topiło, 28 maja 2024 r. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
Plan czasowego zawieszenia prawa do azylu w Polsce wywołał lawinę krytyki, nie tylko nad Wisłą. Niekomfortowa prawda jest taka, że Donald Tusk powiedział to, co wielu innych polityków myśli i czego wielu ludzi (a zarazem wyborców) po prostu oczekuje.

Donald Tusk zaskoczył nie tylko oponentów, ale i koalicjantów, a nawet niektórych członków Platformy Obywatelskiej. W anonimowych wypowiedziach cytowanych m.in. przez „Gazetę Wyborczą” wydają się zaszokowani. O tym, że rząd szykuje nową strategię migracyjną, było wiadomo od kilku miesięcy. Jak się sądzi, zajmował się nią minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak, pracujący nad rozwiązaniem „na wzór fiński”. Ponieważ jednak dokument był w dużej mierze fantomem, nikt nie znał założeń, na partyjnej konwencji w sobotę spodziewano się najwyżej retorycznych popisów premiera, może zaostrzenia retoryki i wypomnienia poprzednikom z PiS nieszczelnej polityki wizowej. Tusk sięgnął jednak po broń największego kalibru, wywołując konsternację także za granicą.

Argumenty przytaczane w obronie decyzji o „czasowym zawieszeniu prawa do azylu” są analogiczne do tych, których na początku kryzysu w Puszczy Białowieskiej używał rząd Mateusza Morawieckiego. Tusk mówi o wykorzystywaniu migracji przez wrogie Europie reżimy w Moskwie i Mińsku. Otwarcie szlaku przez Białowieżę było zjawiskiem sztucznym, wywołanym przez białoruskie władze, inspirowane przez Putina.

Autokraci zdają sobie z tego sprawę, o czym od dawna mówią także aktywiści: raz otwarty szlak bardzo trudno zamknąć. Zwłaszcza że z początku władze kraju przyjmującego migrantów są najczęściej kompletnie nieprzygotowane na zarządzanie kryzysem, reagują nerwowo, nie mają zasobów ani regulacji.

Reklama