Awantura o Grenlandię. Dania nie chce jej oddać, a Trump nie żartuje. Jest się o co bić
W kwestii Grenlandii Donald Trump zachowuje się jak przywódca komunistycznych Chin Xi Jinping w przypadku Tajwanu. Też nie wyklucza, że użyje wojska, by przechwycić wyspę, na którą ma chrapkę. Nie odżegnuje się od wywarcia presji gospodarczej na Danię – Grenlandia pozostaje jej terytorium – by Kopenhaga zmiękła. Gotów jest przy okazji przycisnąć całą Unię Europejską i podwyższyć jej cła. To znacznie podwyższa stawkę. Stany Zjednoczone są największym rynkiem eksportowym Unii, która więcej towarów za Atlantyk wysyła, niż zza niego sprowadza. Trump zapowiada, że rychło złagodzi tę nierównowagę. Tym bardziej że Europa traktuje Amerykę „bardzo, bardzo źle”. Także dlatego, że Dania nie chce się z nim podzielić Grenlandią.
Trump ma chrapkę na Grenlandię
Wiele się spodziewano po Trumpie w nowej odsłonie, ale jeszcze niedawno nawet nie przypuszczano, że amerykański prezydent zamachnie się na suwerenność sprzymierzeńca USA i konsekwentnie będzie podważał nienaruszalność granic członka NATO. Przymierza militarnego, które jest kluczowym narzędziem realizacji amerykańskich interesów wojskowych i gospodarczych. I nie chodzi wcale o retorykę. To nie są żarty – tak o postawie swojego zwierzchnika mówi Marco Rubio, nowy szef dyplomacji. Przez 20 minut konferował z duńskim kolegą, Larsem Løkke Rasmussenem. Wyłożył mu, że grenlandzkie roszczenia są priorytetem prezydentury. Nie idzie też o bezrefleksyjne powiększanie terytorium, a o wysiłki na rzecz bezpieczeństwa Ameryki, czyli coś znacznie poważniejszego.