Trump i jego ulubiona pastorka do zadań specjalnych. Biały Dom otwiera się na Kościół
Dla porządku przypomnijmy: Donald Trump dwukrotnie się rozwodził, ma piątkę dzieci z trzech małżeństw. Słynie z seksizmu, obscenicznych komentarzy na temat kobiet, ich ciał i seksualności. Zapłacił 130 tys. dol. gwieździe filmów pornograficznych za milczenie na temat ich relacji. W procesie w tej sprawie jest oskarżony o 34 przypadki fałszowania dokumentów finansowych. Wielokrotnie był wymieniany w kontekście romansów, bujnego życia erotycznego, lubił otaczać się kontrowersyjnymi celebrytami.
Religijni wyborcy Trumpa
A jednocześnie kreuje się – bardzo skutecznie zresztą – na czułego ojca, głęboko przywiązanego do wartości chrześcijańskich. Uważa przy tym, że nie musi ich pokazywać publicznie ani o nich mówić. W sierpniu 2015 r., zanim został prezydentem USA po raz pierwszy, udzielił wywiadu w programie „With All Due Respect” telewizji Bloomberg. Zapytany o najważniejsze dla niego wersety z Biblii, odmówił odpowiedzi. Jak tłumaczył, to „sprawa bardzo osobista”. To oczywiście tani eufemizm, Trump jest politykiem antyintelektualnym, który z Biblią – ani jej treścią, ani wartościami – nie ma nic wspólnego. Co nie przeszkadza mu twierdzić inaczej i zbijać popularności wśród głęboko wierzących wyborców.
W 2016 r. zdobył 81 proc. głosów osób identyfikujących się jako członkowie kongregacji protestanckich i neoprotestanckich. Cztery lata później, choć wybory zakończyły się porażką, odsetek znów był wysoki – 76 proc. Według Associated Press w listopadzie ubiegłego roku znowu dobił do 80 proc.