Pierwszy raz w dziejach liczba Niemców niedeklarujących żadnego wyznania (47 proc.) jest większa niż dwie najliczniejsze grupy wyznawców, katolików i protestantów razem wziętych (45 proc.). A w ciągu dwóch lat bezwyznaniowcy znajdą się w bezwzględnej większości. Do takich wniosków doszli badacze Weltanschauungen in Deutschland (WD) analizujący lokalne statystyki kościelne. W ciągu roku stopniały o 1,1 mln wyznawców, przy czym szybciej ubywało protestantów (ich liczba spadła poniżej 18 mln) niż katolików (jest ich poniżej 20 mln). Dla porównania: w 2014 r. obie grupy stanowiły 57 proc. społeczeństwa.
Najszybciej ubywa wiernych w południowych landach, Badenii-Wirtembergii i Bawarii, tam oba Kościoły mają największe rezerwy, proces sekularyzacji na północy kraju ruszył wcześniej, a wkład byłej NRD był od początku skromny – podczas zjednoczenia w 1990 r. tylko 30 proc. wschodnich Niemców deklarowało wiarę. Na przyspieszonym topnieniu wiernych zaważyły nadużycia seksualne i afery pedofilskie, przez lata zamiatane pod dywan, ale przede wszystkim wyraźny kryzys wiary: dziś dla 77 proc. Niemców (sondaż YouGov) sfera kościelna przestała być istotna.
Czytaj też: Papież z Chicago
Wiernych w Niemczech łatwiej policzyć, bo od ponad stu lat płacą Kirchensteuer, obowiązkowy podatek kościelny, najczęściej 9 proc. kwoty podatku dochodowego. W 2023 r. oba Kościoły otrzymały z tego tytułu od państwa 12,5 mld euro (liczące 3,3 mln członków wspólnoty muzułmańskie nie są objęte tym systemem). Środki te idą także na utrzymanie firmowanych przez Kościoły szkół, szpitali, domów opieki i organizacji charytatywnych.