Świat

1219. dzień wojny. Czy Europa powinna liczyć na militarną pomoc USA?

Prezydent USA Donald Trump rozmawia z członkami pokazów wojskowych w Fort Bragg w Karolinie Północnej, 10 czerwca 2025 r. Prezydent USA Donald Trump rozmawia z członkami pokazów wojskowych w Fort Bragg w Karolinie Północnej, 10 czerwca 2025 r. Daniel Torok / White House
W czasach prezydentury Donalda Trumpa Stany Zjednoczone stały się nieprzewidywalne i straciły wiele ze swojej „soft power” – wiarygodności, siły oddziaływania perswazją i dyplomacją. Czy na taką Amerykę można liczyć?

Prezydent Donald Trump powiedział na szczycie NATO, że ambicje Rosji sięgają dalej, poza Ukrainę. Wtóruje mu sekretarz stanu Marco Rubio, który ocenia, że Moskwa nie jest zainteresowana żadnymi poważnymi negocjacjami.

Dobrze, że to dostrzegają. Szkoda tylko, że nie przekłada się to na konkretne działania – sankcje na Rosję czy zdecydowane wsparcie Ukrainy. Moskwa uporczywie atakuje ten kraj rakietami i dronami Gerań 2, a zapewne jesienią liczba ataków wzrośnie, by maksymalnie sparaliżować infrastrukturę energetyczną przed zimą.

Zakładamy, że Władimir Putin postawił sobie za cel, by tej zimy Ukraina już nie przetrwała, przynajmniej nie w dotychczasowej formie. Kreml powtarza, że nie cofnie się przed realizacją pierwotnych celów wojny: „denazyfikacji”, „demilitaryzacji” i „neutralności” Ukrainy, by uczynić z niej drugą Białoruś. Jednocześnie stara się tonować Dmitrija Miedwiediewa, który pisze, że właściwie to cała Unia Europejska jest organizacją neonazistowską i że trzeba ją w całości zdenazyfikować, oczyścić i zaprowadzić w niej porządek. Owszem, Rosjanie do tego dążą, ale nie chcą budzić Europy zbyt szybko.

Na frontach bez przełomu, więcej na ten temat jutro.

Czytaj też: Scott Bessent – najpotężniejszy człowiek świata, którego nie znacie. Jego słucha Donald Trump

Globalna układanka

Prezydent Donald Trump wprowadził do dyskursu publicznego zupełnie nową narrację, niespotykaną nie tylko u prezydentów USA, ale w ogóle w języku dyplomacji.

Reklama