Szpiedzy w pontonie
Mocarny Mosad. W każdym wcieleniu jest groźny dla wrogów Izraela na całym świecie
Podobnie jak inne agencje wywiadowcze Mosad dba, by świat nie dowiedział się zbyt wiele o jego działalności. A jeśli już, to ujawnia tylko to, co pomaga mu w budowaniu własnej legendy – o nadzwyczajnej skuteczności w pozyskiwaniu informacji i przeciwdziałaniu zagrożeniom dzięki superagentom prowadzącym niebezpieczne operacje na całym świecie.
– Unikanie rozgłosu jest częścią budowy wizerunku, co pomaga rekrutować nowych agentów. Muszą mieć pewność, że w razie problemów Mosad stanie w ich obronie. Pomaga w tym również umiejętne wykorzystanie rozgłosu i powszechne przekonanie o byciu najlepszym – mówi Oded Ilam, były wysoki oficer wywiadu i badacz w Jerozolimskim Centrum Bezpieczeństwa i Spraw Zagranicznych (zgodził się na rozmowę, zastrzegając, że nie może się odnosić do żadnych konkretnych operacji).
Opowieści z Narnii
Tym razem już w dniu izraelskiego ataku na Iran 13 czerwca było jasne, że stoi za nim również Mosad. Agencja opublikowała nagranie przedstawiające agentów umieszczających ładunki wybuchowe na wyrzutniach rakiet balistycznych na terenie Iranu. Czarno-biały film miał nie tylko zrobić wrażenie, lecz przede wszystkim wysłać sygnał do władz Iranu: jesteśmy tu i nie żartujemy.
Mosad swoje akcje w Iranie przygotowywał od co najmniej półtora roku. W tym czasie udało mu się w walizkach, samochodach i kontenerach transportowych przemycić do Iranu drony i amunicję, a nawet stworzyć niedaleko Teheranu bazę bezpilotowców. Według informacji zajmującego się izraelskimi służbami dziennikarza Yossiego Melmana trzy dni przed rozpoczęciem operacji „Powstający lew” kilkudziesięciu agentów Mosadu przeniknęło do Iranu. Tam czekali na nich lokalni pomocnicy.
Razem mieli do wykonania trzy misje: po pierwsze, zmontować i wystrzelić bezpilotowce, by zniszczyć irańskie systemy obrony przeciwpowietrznej, torując tym samym drogę dla izraelskich myśliwców.