Protokół zbieżności
Nawrocki u Trumpa. Ta wizyta i nowy ambasador USA w Polsce to prawie restart. Ale jest się czym martwić
Polska jest czymś więcej niż jeszcze jednym naszym sojusznikiem – to nasza rodzina, dumny i kwitnący demokratyczny partner” – powiedział przed komisją spraw zagranicznych Senatu USA Tom Rose, mianowany ambasadorem w Warszawie. A komentując swoją nominację na platformie X, przypomniał, że zawdzięcza ją Donaldowi Trumpowi, nazywając go prezydentem „wspaniałym” i „historycznym”.
Superlatywy ambasadora in spe nie powinny dziwić, w ekipie Trumpa to już norma. Ten spektakl hołdów składanych przywódcy ukazuje, że druga kadencja Trumpa to już inna epoka w dziejach Ameryki i jej stosunków ze światem. Nowy prezydent RP Karol Nawrocki, który 3 września gości w Waszyngtonie, zapewne zdaje sobie z tego sprawę. PiS cieszy się z jego wizyty, czemu trudno się dziwić, skoro żaden jego poprzednik po 1989 r. nie został zaproszony do Białego Domu tak szybko po objęciu urzędu.
Komplementy Rose’a pod adresem Polski przed senacką komisją były szczere. Ambasador myśli o Polsce z życzliwością. W 2019 r. sprostował oszczerstwo dziennikarki NBC, która w korespondencji z Polski powiedziała, że powstanie w getcie warszawskim było skierowane „przeciw polskiemu i nazistowskiemu reżimowi”. „Polski rząd nie tylko nie był zaangażowany w stłumienie tego powstania. Dołączył do aliantów, by walczyć o wyzwolenie Polski i całej okupowanej Europy z nazistowskiego piekła” – napisał na Twitterze.
Rose jest ortodoksyjnym Żydem amerykańskim, a społeczność ta okazuje więcej sympatii dla Polski niż większość żydowskiej diaspory w USA. Dobrze, że do Warszawy przyjedzie ambasador nam przyjazny i znający zawiłości naszej historii. Rose musi być jeszcze zatwierdzony przez plenum Senatu i zaprzysiężony, co powinno być formalnością.