Upadł rząd Francji. Macron w narożniku, kraj tonie w długach. „To strategia chaosu”
W poniedziałek premier Francji François Bayrou zaalarmował Zgromadzenie Narodowe bardzo trudną sytuacją finansów publicznych i odrzucaniem przez opozycję rządowego planu oszczędności. Premier nie chciał czekać na debatę budżetową jesienią i zwrócił się od razu do posłów o wotum zaufania. Zgodnie z przewidywaniami – nie uzyskał go. Poparło go zaledwie 194 posłów, a 364 było przeciw. Rząd więc upadł.
Francuzi żyją na kredycie
Premier Bayrou alarmował, że Francja zwiększa wydatki publiczne, co – jak to określił – „stało się odruchem, a co gorsza, nałogiem”. Wydatki na usługi publiczne, emerytury, ubezpieczenia społeczne finansowane są na kredyt. „To ciche, podziemne, niewidzialne, niemożliwe do zniesienia krwawienie” – powiedział. Ostrzegał, że obecne pokolenia żyją na kredyt. To tysiące miliardów długu, który młodzi będą dźwigać przez 20 lub 30 lat, a może nawet dłużej. „Byłem poruszony, gdy zauważyłem, jak bardzo młodzi ludzie czują się pokoleniem poświęconym” – podkreślił. Skrytykował także projekt wprowadzenia dodatkowego podatku od majątku najbogatszych, gdyż – jak przekonywał – przestaną inwestować we Francji, a raczej wyprowadzą się do krajów, gdzie podatku od majątków nie ma.
„Bayrou uważa, że ma zawsze rację, ale niczemu ta racja nie służy, skoro nie może pociągnąć ludzi za sobą” – skomentował Daniel Cohn-Bendit, były eurodeputowany, znany bohater francuskiego maja 1968 r. W istocie Bayrou zrezygnował, gdyż nie chciał być biernym świadkiem demonstracji przeciwko