Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

1307. dzień wojny. Te liczby mogą niepokoić. Pora wyciągnąć na poligony sowieckie czołgi

Atak rosyjskich dronów na Kijów, 19 września 2025 r. Atak rosyjskich dronów na Kijów, 19 września 2025 r. Gleb Garanich / Reuters / Forum
Rosjanom udało się poważnie ograniczyć straty żołnierzy. Tymczasem polskie wojsko musi jak najszybciej nauczyć się efektywnych metod walki z przeciwnikiem, z jakim mierzą się na co dzień Ukraińcy.
Lech Mazurczyk

Ukraińskie siły specjalne przeprowadziły atak na bazę rosyjskiego lotnictwa morskiego w rejonie Tamańska. To wschodnia strona Krymu, więc drony wystartowały przypuszczalnie z bezzałogowej łodzi trudnej do wykrycia. Były wyposażone w kamery na podczerwień, więc mogły funkcjonować nocą. Ucierpiały śmigłowiec Mi-8MT i samolot amfibia Beriew Be-12, służący do patrolowania, poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych i podejmowania rozbitków. Rosyjska marynarka wojenna nie ma ich dużo, to pierwszy przypadek, gdy traci taki samolot.

Rosjanie nauczyli się ukrywać przed dronami, same szturmy prowadzą zaś w grupkach trzy–czteroosobowych, i choć są one ponawiane z wielką intensywnością, to generują mało strat własnych. Od stycznia do lipca Rosjanie tracili miesięcznie 32–48 tys. oficerów i żołnierzy (zabici to jakaś jedna trzecia z nich) wobec średniej rekrutacji na poziomie 31,6 tys. Siły topniały więc powoli, ale dla Rosjan – planujących kolejne wojny – to było nie do przyjęcia. Udało im się zredukować straty do 29 tys. w sierpniu i 13 tys. w pierwszej połowie września.

Te liczby niepokoją. Sam fakt utrzymywania wysokiego poziomu rekrutacji i szkolenia nowo powołanych świadczy o tym, że Rosja nie zamierza zakończyć wojny w Ukrainie. Ani nie zamierza kończyć na Ukrainie.

Na frontach sytuacja na razie bez większych zmian, nie ma przełomu, a linia styczności bojowej wojsk pozostaje mniej więcej w tym samym miejscu.

Według niepotwierdzonych informacji Moskwa zwolniła gen. płk. Aleksandra Łapina, dowódcę Grupy Wojsk Północ, kierującego jednocześnie Leningradzkim OW. Choć nie był „najostrzejszą kredką w piórniku”, to lubił pokazywać się w telewizji, zwłaszcza z radziecką flagą na rękawach munduru polowego.

Reklama