1320. dzień wojny. Kolejny zmasowany atak, tym razem oberwał Lwów. Ale Rosja jest już i u nas
Rosjanie w niedzielę przeprowadzili kolejny zmasowany atak na Ukrainę. Użyli w nim ponad 500 dronów i ok. 50 pocisków różnych typów, balistycznych i skrzydlatych, oraz odpalanych z MiG-31K pocisków Kindżał. Atakowano Lwów, Iwano-Frankiwsk, Zaporoże, Czernihów, Sumy, Charków, Chersoń, Odessę i obiekty w obwodzie krzyworoskim. Zginęło pięć osób, a kilkanaście zostało poważnie rannych. Poza dzielnicami miast celem były obiekty infrastruktury energetycznej, szczególnie ważne w okresie zimowym. To oczywiście element kampanii mającej złamać kręgosłup ukraińskiego społeczeństwa.
Jednocześnie Rosjanie wzięli za cel transport kolejowy Ukrainy. Za pomocą amunicji krążącej (sterowanych zdalnie dronów uderzeniowych z kamerami termowizyjnymi) średniego zasięgu atakują lokomotywy w pociągach. Sobotni atak na pociąg pasażerski został przeprowadzony właśnie w ten sposób: najpierw dron zniszczył lokomotywę, a kiedy zaczęła się ewakuacja ludzi, kolejny uderzył w miejsce, gdzie gromadzili się pasażerowie. Rosja atakuje też pociągi towarowe, zwłaszcza krytyczne transporty z materiałami wojskowymi.
Wśród innych celów niedzielnego ataku była stacja benzynowa w Czernihowie, która doszczętnie spłonęła. Z kolei we Lwowie trafiono w magazyn polskiej firmy LPP, właściciela marek odzieżowych Reserved, House, Cropp, Mohito i Sinsay. Pożar wywołany atakiem miał spore rozmiary, więc i straty polskiej firmy będą znaczące.
Czytaj też: Którędy do schronu? Systemu ochrony ludności po prostu nie ma. To nawet 40 lat zaniedbań
Putin się martwi o tomahawki
Odezwał się także Władimir Putin i zapowiedział, że jeśli zostanie podjęta decyzja o dostawie pocisków Tomahawk dla Ukrainy, zniszczy to pozytywne trendy, jakie zarysowują się w stosunkach amerykańsko-rosyjskich. Czyżby prezydent Rosji liczył na sojusz? No to mimo wszystko się chyba przeliczył…
Rosja obawia się ataków pociskami Tomahawk, bo gdyby były zmasowane i skierowane w newralgiczne cele, mogłyby przyspieszyć moment, w którym reżimu Putina nie będzie stać na prowadzenie wojny. Na co wszyscy liczymy. Tymczasem jeden z Amerykanów napisał całkiem słusznie na portalu X: jeśli pomożecie Ukrainie zniszczyć zakład w Ałabudze (gdzie produkowane są drony Gerań na irańskiej licencji), zaoszczędzicie miliony na wiecznym podrywaniu myśliwców w Polsce i w Rumunii.
Przez dwa ostatnie miesiące Ukraina uderzyła w 16 rafinerii, które wyłączyła z działania na dłuższy czas, całkowicie lub częściowo (niektóre z nich były atakowane dwa i więcej razy), a łączna ich moc przerobowa to 146,8 mln ton ropy naftowej rocznie. Ostatniej nocy zaatakowano rafinerię w Kstowo w obwodzie niżnonowogrodzkim, która przetwarza 17 mln ton ropy rocznie. To kolejne straty, na które Rosja nie może sobie pozwolić. Jak można się dowiedzieć z oficjalnych źródeł, ukraińskim koordynatorem ataków była specjalna jednostka rozpoznawczo-wywiadowcza Czernaja Iskra, zbierająca dane o rosyjskiej infrastrukturze krytycznej i jej czułych miejscach.
Rosjanie dostarczają wojsku więcej wozów wsparcia piechoty BMPT Terminator. Są to pojazdy na podwoziu czołgu T-72, ale zamiast wieży z armatą mają zdalnie sterowaną wieżę z dwoma działkami kal. 30 mm, mogącymi strzelać seriami, karabinem maszynowym kaliber 7,62 mm, dwoma granatnikami AGS-17, kal. 30 mm (tzw. miasoroby), oraz wyrzutnie na cztery kierowane pociski przeciwpancerne 9M120-1 Ataka-T. Okazuje się, że na polu walki w starciach z piechotą i umocnieniami przeciwnika takie pojazdy są całkiem przydatne.
W Kraju Chabarowskim na dalekim wschodzie Rosji prowadzone jest prokuratorskie śledztwo w sprawie spekulacji cenami paliwa. Gubernator kraju Dmitrij Demeszin powiedział, że prywatne stacje benzynowe zamykają się, bo nie są w stanie kupić dostatecznie taniego paliwa w hurtowniach, by się utrzymać. Na rynku indywidualnym zaczyna więc dramatycznie brakować paliwa.
Pojawiły się doniesienia, że trafioną na jeziorze Onega korwetą rakietową typu Bujan-M była „Grad” z 36. Brygady Kutrów Rakietowych Floty Bałtyckiej. Nie należy jej mylić z korwetą „Grad Swijażsk” z Floty Kaspijskiej. Nadal nie wiemy, jak poważne są uszkodzenia.
Na całym północnym odcinku frontu Rosjanie prowadzili swoje ataki nękające, ale ukraińskie wojska się nie cofają. W Kupiańsku panuje trudna sytuacja, miasto jest oskrzydlone z trzech stron, a w samym Kupiańsku operują rosyjskie grupy dywersyjno-rozpoznawcze. Przenikają one przez ukraińską obronę i przedostają się do miasta, gdzie wykonują klasyczne ataki typu „uderz i ucieknij”. Na północnowschodnim odcinku frontu rosyjskie wojska posunęły się kawałek na północny wschód od wsi Stawki, na północ od Łymania. Następne rosyjskie zdobycze odnotowujemy w rejonie na południowy wschód od Siewierska, który zaczyna być oskrzydlany, by stworzyć kolejne pola śmierci w tym rejonie. Walczy tam m.in. 7. Brygada Zmechanizowana z 3. Armii, która jest dawną milicją separatystów ługańskich. Rosyjskie wojska wdarły się też do południowego Pokrowska, obecnie toczą się tam już starcia uliczne. Walki o to miasto wkroczyły więc w kulminacyjną fazę. Dalszych zmian na froncie nie ma.
Czytaj też: Państwo z lukru i tektury. Gen. Tomasz Drewniak demaskuje kłamstwa o polskiej obronności
Kolejne incydenty dronowe
Niemiecka policja aresztowała mężczyznę z Chorwacji, który 3 października pilotował drona krążącego 700 m od lotniska pasażerskiego we Frankfurcie. Nikt nie ma wątpliwości, kto jest prawdziwym inspiratorem tych działań. Powtarzają się one w innych krajach: sprawcy są bardzo różni, za to sposób wykonania zawsze ten sam. Wszystkie nitki prowadzą do rosyjskiego GRU. Nie wiadomo, kto faktycznie odpowiada za podobny incydent z 2 i 3 października w Monachium, gdzie pojawiło się kilka aparatów bezpilotowych.
Kolejne drony wykonywały loty 3 października w rejonie składu amunicji w Jever. Była tam kiedyś baza lotnicza NATO, przez kilka dekad stacjonowało tam niemieckie skrzydło na samolotach Tornado, JBG 38 „Friesland”, ale zostało rozwiązane w 2005 r., zaś sama baza zamknięta w 2013 r. Pozostał jednak skład amunicji, który jest oczywiście czynny. Drony tak swobodnie latające w takim miejscu mogą faktycznie wywołać niepokój, bo amunicyjne fajerwerki bardzo ładnie wyglądają w Rosji, ale nie w Unii Europejskiej... Była to demonstracja, jak wiele szkód mogliby Rosjanie poczynić w Europie, gdyby tylko zechcieli. A zatem to ostrzeżenie. Kolejne aparaty latały 2 października nad komendą policji federalnej w Gifhorn w Niemczech. To już była jawna kpina, pokazanie: „Guzik możecie nam zrobić”. Sprawców nie złapano.
Inne akcje zaczepne to zakłócanie różnych elementów łącznościowej i rozpoznawczej struktury państw NATO. Poza oczywistym już niemal ciągłym zakłócaniem sygnałów nawigacji GPS nad Bałtykiem oraz przy rosyjsko-białoruskiej granicy pojawiły się i inne przykłady.
Dowódca Wojsk Kosmicznych Wielkiej Brytanii gen. mjr Paul Tedman oświadczył, że brytyjskie wojskowe satelity są przez Rosjan zakłócane każdego tygodnia. Nie wiadomo tylko, czy chodzi o satelity rozpoznawcze, czy o satelity łączności, ale jest to oczywiście kolejny agresywny ruch na poziomie poniżej progu otwartej wojny. Brytyjski generał podkreślił, że zarówno Rosja, jak i Chiny rozwinęły systemy do niszczenia satelitów w kosmosie i choć Chiny są na tym polu bardziej zaawansowane technicznie, to Rosjanie nadrabiają agresją w demonstrowaniu swoich możliwości.
Do tego dodajmy inne incydenty w wojnie hybrydowej. Polskę i państwa bałtyckie dotknęło przepychanie emigrantów. Na Bałtyku dochodzi do celowych uszkodzeń podmorskich kabli przez statki rosyjskiej floty cieni. Bezpilotowce pojawiają się nad państwami bałtyckimi oraz nad Finlandią, Szwecją i Norwegią, Danią, Niemcami i Polską, choć w tym ostatnim przypadku w jednym, za to zmasowanym incydencie. Dochodzi do wielu cyberataków, a ponadto pojawiają się doniesienia o przygotowaniach do poważniejszych akcji dywersyjnych, takich jak podpalenia, sabotaże itd.
Pierwsze pytanie: skąd wiemy, że incydenty mają rosyjskie źródło? Poszlaki są bardzo mocne, czasem nawet służby specjalne znajdują dowody, choć oczywiście nie prezentują ich publicznie. Jednakże można to w zasadzie wydedukować samemu. Ale po kolei.
Czemu służą działania w wojnie hybrydowej?
Mają one dwa główne cele, jeden bliższy, bezpośredni, i drugi dalszy, końcowy. Ten bezpośredni to zniechęcenie państw zachodnich do pomagania Ukrainie. Chodzi o to, by wytworzyć poczucie zagrożenia, a nawet histerię w społeczeństwie. Albo władze zostaną zmuszone do tego, by zaprzestać pomocy Ukrainie, albo zostaną wybrane takie, które nie będą tego robić. Granie na emocjach bywa niezwykle skuteczne i dość łatwo wyłącza zdrowy rozsądek.
Ale samo z siebie to nie działa. Potrzebna jest do tego intensywna ofensywa informacyjna. Jeśli danemu aktowi sabotażu, dywersji czy incydentowi innej natury nie towarzyszy określona narracja, może się okazać, że jest to przypadkowe zdarzenie. Osobiście mamy wątpliwości, czy za pożarem w Hali Marywilskiej stoją Rosjanie, czy może jakieś mafie. Podobnie jak w sprawie odczepionego wagonu w Katowicach – jest tyle niejasności wokół tego zdarzenia, że właściwie nie wiemy, co się tam wydarzyło. Nie towarzyszyła tym zdarzeniom żadna intensywna ofensywa informacyjna ze strony Rosji. Natomiast incydentom dronowym i owszem – zawsze przy ich okazji pojawia się narracja: to nie nasza wojna i nie dajmy wciągnąć w nią Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Szwecji, Danii, Niemiec, Norwegii* (*niepotrzebne skreślić).
Wspomniane incydenty mają sugerować, że pomaganie Ukrainie jest wciąganiem krajów europejskich w wojnę. Wymieniliśmy tu państwa, które najczęściej padają ofiarą takich incydentów. Czy słyszeliście o podobnych zdarzeniach w Bułgarii, we Włoszech, w Hiszpanii czy nawet we Francji? Atakowane są głównie te państwa, które odgrywają dużą rolę w pomaganiu Ukrainie.
Właściwie nie chodzi o same incydenty, ale towarzyszącą im nawałnicę informacyjną. Incydent to przełamanie wirtualnej linii frontu, a atak informacyjny to rozwinięcie powodzenia w głębi obrony. Szybciej i dalej, póki przeciwnik jest pod wpływem emocji. Zwróćmy uwagę, że wszystkie te zaczepki są wyraźnie poniżej progu wojny. Nie chodzi bowiem o to, by faktycznie wciągnąć NATO w konflikt już teraz. I bez tego Rosja ma dość kłopotów. Gospodarka w ruinie, wyczerpują się możliwości finansowania wojny w Ukrainie, a ta dzięki zachodniej pomocy trzyma się twardo i cała ta wojna na wyniszczenie prowadzi donikąd. Nie udaje się złamać Ukraińców, za to w Rosji pojawiają się oznaki niezadowolenia różnych skrytych przeciwników Putina w szerokich kręgach wierchuszki, głównie w tzw. frakcji siłowików, ale też wśród oligarchów, którzy tracą dochody i nie mogą swobodnie podróżować z powodu sankcji. Zaczyna się również tlić pewne niezadowolenie wśród administracji terenowej... Powolutku prezydent Rosji zaczyna mieć nóż na gardle. Ale gdyby odciąć pomoc dla Ukrainy, wszystko będzie inne i lepsze. Dla Putina.
Stąd incydenty celowo wywoływane do wsparcia działań informacyjnych. Należy się spodziewać, że nasilenie takich incydentów i burza informacyjna zostaną zainicjowane przy okazji polskich wyborów parlamentarnych.
Celem dalszym jest kompletna destabilizacja państwa przed atakiem na nie, ale ten etap zacznie się z chwilą ewentualnego upadku Ukrainy lub kiedy Rosjanie będą już absolutnie pewni, że długo Ukraina nie wytrzyma. Dlatego o tym opowiemy przy innej okazji.