Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Rocznica sowieckiej napaści. Magyar wzywa do walki, Orbán straszy Unią. Fidesz skończy jak PiS?

Viktor Orbán macha do swoich zwolenników na koniec Marszu Pokoju upamiętniającego wydarzenia z 1956 r., 23 października 2025 r. Viktor Orbán macha do swoich zwolenników na koniec Marszu Pokoju upamiętniającego wydarzenia z 1956 r., 23 października 2025 r. Ferenc Isza/AFP / East News
Trudno o bardziej jaskrawy przykład polaryzacji politycznej i historycznego rewizjonizmu. Podczas gdy lider węgierskiej opozycji zbiera tłumy w Budapeszcie, chcąc demokratycznej odnowy, premier mówi, że Bruksela to spadkobierca Moskwy.

W socjologii pamięci, jednej z najprężniej rozwijających się dziedzin nauk społecznych w ostatnich latach, istnieje popularne założenie teoretyczne polegające na stwierdzeniu, że „przeszłość, ponieważ nie istnieje, jest tym, co się z nią zrobi dzisiaj”. Prekursorem takiego podejścia jest prof. Jeffrey Olick, znany amerykański socjolog związany z nowojorskim Uniwersytetem Columbia.

W praktyce oznacza ono możliwość dowolnego budowania narracji historycznych, zwłaszcza w celach zbijania kapitału politycznego. Ponieważ nie można empirycznie cofnąć się w czasie, by doświadczyć tego, co było, można o tym okresie zbudować właściwie dowolną opowieść.

Węgrzy podzieleni przeszłością

Wzbierająca od początku ubiegłej dekady fala prawicowego populizmu otworzyła całkowicie nowy rozdział w procesie historycznego rewizjonizmu w codziennej polityce. Nastąpił wysyp polityków, którzy są – cytując Zbigniewa Baumana – retrotopiczni, czyli bez podawania konkretów opowiadają o czasach minionych jak o raju utraconym. O pewnej utopii, która kiedyś już była i którą należy przywrócić.

Robią to oczywiście na tyle nieprecyzyjnie i wybierają czasy tak odległe, że nie da się ich narracji skonfrontować z faktami, z historiografią czy ze zwykłą ludzką pamięcią. Nie zmienia to faktu, że te retrotopiczne narracje, czy to u brytyjskich zwolenników brexitu, czy to w ruchu MAGA, czy przede wszystkim u Viktora Orbána, są po prostu skuteczne.