Pierwsza dama Francji walczy w sądzie z cybernękaniem. Przypomina się sprawa bicykla
Brigitte Macron, żona prezydenta Francji, wystąpiła do sądu w Paryżu przeciw grupie dziesięciu osób, która od czterech lat rozpowszechnia na portalach internetowych absurdalne i upokarzające historyjki. Osoby te twierdzą, że Brigitte nigdy nie istniała. Miała się urodzić jako mężczyzna, mianowicie Jean-Michel Trogneux (czyli jej własny brat, starszy od niej o osiem lat), i następnie dokonała korekty płci, przekształcając się w kobietę.
Przez lata Brigitte ignorowała te bzdury, zwłaszcza że Jean-Michel Trogneux żyje, podobnie jak jego siostra, i zresztą przez całe lata wychowywali się na oczach sąsiadów i wielu mieszkańców Amiens. Rodzina Trogneux prowadziła w tym mieście znaną firmę cukierniczą. Jednakże plotka zaczęła przybierać coraz większe rozmiary, przekształciła się – jak to się teraz mówi – w „wiral”, a nawet przedostała się do Ameryki, gdzie znalazła inny portal internetowy i innego szkodnika.
Oskarżeni przed sądem w Paryżu oczywiście zaprzeczyli jakiejkolwiek swojej winie. Co bardziej przedsiębiorczy na usprawiedliwienie swego postępowania powoływali się na prawo do wolności słowa. I na potrzebę „debaty w interesie ogólnym”. Co za idiotyczny i przewrotny argument! Wolność słowa, jeden z fundamentów demokracji, nie może przecież służyć do nękania bliźniego, tak jak nie może służyć rozpowszechnianiu i biernemu słuchaniu mowy nienawiści. To powinno być jasne dla wszystkich.
Czytaj też: Czego nas uczy żona prezydenta Francji
Sprawa Rymanowskiego
A czy wolność słowa może służyć rozpowszechnianiu bzdur?