Wojna na górze, wojna na dole
Ukraina jest w poważnych tarapatach. Wojna na górze, wojna na dole. Czy ten kryzys da się zatrzymać?
Tak paskudnych nastrojów w Ukrainie nie było od dawna. Niektórzy mówią, że od lutego 2022 r., kiedy rosyjskie czołgi mknęły na Kijów i wydawało się, że za chwilę nastąpi katastrofa. Teraz pesymizm wywołuje nie tylko zła sytuacja na froncie, ale wielka afera korupcyjna, która dotknęła elit władzy i spowodowała dymisję Andrija Jermaka, najbliższego współpracownika Zełenskiego, zwanego wiceprezydentem.
Kiedy pod koniec tygodnia prezydent zwalniał swego faworyta, front w Donbasie szczelnie otulała mgła. Na przykryte siatkami antydronowymi drogi wyjechały karetki. Medycy korzystali, że drony przeciwnika oślepły na chwilę, i wywozili rannych z pozycji. Dokonywano też pospiesznej rotacji ludzi w okopach. Dostarczano jedzenie, amunicję i wodę na najdalsze, najbardziej zagrożone odcinki frontu.
Wszystkich pozabijamy
Tego dnia spotkałem się z ukraińskim oficerem, który w Donbasie służy od 2022 r. – Mgła bywa też przekleństwem – wyjaśniał. – Przeciwnicy przebrani w cywilne ciuchy podkradają się do naszych pozycji. Nagle okazuje się, że są tuż obok. Zaczynają strzelać. Tego dnia na przedmieściach Konstantyniwki Rosjanie przesunęli się aż o 600 m. W warunkach miejskich, gdzie walki toczą się o każdy dom, to potężna zdobycz.
Rozmawialiśmy w Kramatorsku, który jest codziennie ostrzeliwany i który wraz ze Słowieńskiem, Drużkiwką i Konstantyniwką miałby według amerykańskich propozycji pokojowych stać się częścią Rosji. – Chciałbym zobaczyć tego samobójcę, który wyda rozkaz odwrotu. Musiałby to zrobić wyłącznie prezydent. Żaden generał tego nie podpisze. I dokąd mielibyśmy się cofać? Zostawiać im miasta i bronić się w polach? – tłumaczy oficer. Pytam, co mówią okopy o aferze korupcyjnej. – Że trzeba jakoś przetrwać, obronić się, a jak się to wszystko skończy, to policzymy się z politykami.