Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Pułk wygnańców

Białoruski pułk wygnańców w Ukrainie. Przelali wiele krwi. Ale nie chcą mówić o tym i pokazywać twarzy

Mina wybuchła nagle, pancerz jakoś wytrzymał. Gąsienica spadła, koło jezdne tkwi w brei pośrodku drogi. Na zdjęciu żołnierz z latarką toczy ten kawał żelastwa w pobliże transportera. Mina wybuchła nagle, pancerz jakoś wytrzymał. Gąsienica spadła, koło jezdne tkwi w brei pośrodku drogi. Na zdjęciu żołnierz z latarką toczy ten kawał żelastwa w pobliże transportera. Paweł Reszka / Polityka
Wyzwolenie ojczyzny to taki romantyczny cel Pułku Kalinowskiego. Żołnierze są trochę jak Wolni Francuzi de Gaulle’a – płacą krwią, walcząc w Ukrainie, by Białoruś mogła znaleźć się po dobrej stronie.
Żołnierze Kanstancin Suszczyk, ps. Kos, i Jewhenij Żurawski, ps. Salam, wieszają flagę Pułku Kalinowskiego w pobliżu frontu w rejonie orichiwskim.Paweł Reszka/Polityka Żołnierze Kanstancin Suszczyk, ps. Kos, i Jewhenij Żurawski, ps. Salam, wieszają flagę Pułku Kalinowskiego w pobliżu frontu w rejonie orichiwskim.

W tej wojnie przelali już mnóstwo krwi. Ale rzadko o tym mówią. Wolą nie pokazywać twarzy, bo w ojczyźnie uznani są za terrorystów. Nawet ich najbliżsi często nie rozumieją, dlaczego włożyli mundury i poszli walczyć z Rosją. Żołnierze białoruskiego Pułku Kalinowskiego biją się w Ukrainie od początku inwazji. Wcześniej większość z nich nie miała wiele wspólnego z wojskiem. Byli elektromonterami, aktorami, barmanami, designerami, radiooperatorami i stolarzami. Dlaczego chwycili za broń?

Czytaj też: Ukraina jest w poważnych tarapatach. Wojna na górze, wojna na dole: czy ten kryzys da się powstrzymać?

Zadanie

Front jest naprawdę blisko, góra pięć kilometrów. Teren płaski, drony widzą wszystko jak na dłoni. Silnik ryczy na najwyższych obrotach, Mechanik (to zmieniony pseudonim) wyciska z niego więcej, niż się da. Chodzi o to, żeby jak najszybciej wjechać i wyjechać z Szarej Strefy, ze strefy śmierci. Tylko Mechanik i Borsuk, dowódca wozu, widzą, co się dzieje na zewnątrz. Pozostali zamknięci są w amerykańskim transporterze opancerzonym M113. Nie ma okien, drzwi zaryglowane. Ich świat to podskoki na wybojach, gwałtowne skręty i ogłuszający huk. Czekają na komendę. „Desant ziemia!” oznacza: natychmiast otworzyć klapę, wyrzucać skrzynki, torby, baniaki na zewnątrz. To zaopatrzenie dla oddziału liniowego. Wojacy, którzy są tam na miejscu, pozbierają to, kiedy się przejaśni. Komenda „Ewakuacja!”: uciekać z transportera.

Mina wybuchła nagle. Głuche uderzenie w opancerzoną podłogę transportera dobrze było czuć pod stopami. W środku zapachniało prochem.

Polityka 51/52.2025 (3545) z dnia 16.12.2025; Świat; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Pułk wygnańców"
Reklama