Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Widok zza tarczy

Logo amerykańskiej Missile Defense Agency. Źródło: Wiki Logo amerykańskiej Missile Defense Agency. Źródło: Wiki
O tarczy w Polsce i Czechach sporo ostatnio w światowych mediach. To znaczy, poprawka: pisze się tam o systemie antyrakietowym. Czasem z wyjaśnieniem: „chodzi o system, który jego zwolennicy lubią nazywać tarczą”.

W „International Herald Tribune" Judy Dempsey, w kolejnym tekście na temat tarczy, omawia różnice w podejściu Pragi i Warszawy. Rząd Mirka Topolanka - jak pisze „przedstawił Waszyngtonowi bardzo skromną listę życzeń. Nie było zbyt wiele targowania się o koszty,  o sposób ochrony radarów ani o miejsca pracy w bazach. Czesi natomiast prosili o to, by ich naukowcy mogli uczestniczyć w instalacji tarczy, a czeski przemysł kooperowal w realizacji przedsięwzięcia. Zdaniem czeskich polityków, ministerstwa obrony i środowiska naukowców byłaby to wielka szansa dla rozwoju nowoczesnych technologii w Czechach. Stany Zjednoczone wyraziły zgodę, jakkolwiek nie jest jasne, czy są skłonne udostępnić samą technologię rakietową."

Natomiast żądania Tuska i Sikorskiego - zdaniem Dempsey - zaskoczyły amerykańskich negocjatorów, tym bardziej, że poprzedni, narodowo-konserwatywny rząd Jarosława Kaczyńskiego nie stawiał żadnych warunków. Warszawa argumentuje, że zainstalowanie systemu na polskim terytorium może sprawić, że kraj będzie bardziej narażony na ataki - i to nie ze strony państw tak odległych, jak Iran, lecz ze strony Rosji. Dlatego rząd Tuska domaga się, by Stany Zjednoczone zmodernizowaly polską obronę przed atakiem z powietrza  - np. dostarczając Polsce rakiety Patriot. „Polacy grają twardo, ponieważ uważają, że administracja USA chce doprowadzić do zakończenia tych rozmów przed końcem kadencji Busha w styczniu 2009."

 

Dempsey zwraca jednak uwagę na fakt, że polskie obawy przed Rosją mogą być nie na czasie, jako że w stosunkach między Waszyngtonem a Moskwą daje sie zauważyć ostrożny trend do kooperacji.

Reklama