Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czarne morze betonu

Czarnomorskie kurorty kiedyś tętniące życiem, dziś popadają w ruinę

Etażki, stare socjalistyczne bloki Etażki, stare socjalistyczne bloki Rafał Milach
Żyzna Ukraina śniła się Hitlerowi, ale padła łupem Stalina. To on i jemu podobni obsadzali tę ziemię. Dziś ich już nie ma, a Ukraina nadal rodzi plon - kolejne połacie betonu.

 

Na powierzchni jest popękany, z rdzawymi zaciekami, ale mocno osadzony w ziemi. Przypomina w tym Ukrainę, która chce się zmienić, ale jej nie wychodzi. Tak jakby tym betonem udało się zalać nie tylko przestrzeń zewnętrzną, ale i wewnętrzną.  

REMIS

W czarnomorskich kurortach odpoczywał kiedyś cały Związek Radziecki. Po sowieckich kurortowiczach została architektura, mentalność i sentyment. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to beton. Masywna sowiecka spuścizna nie pasuje do pejzażu. Liszaje przemysłowych zon i złomowiska wlewające się niemal wprost do wody wyglądają jak dekoracja do nowej serii obrazów Hieronima Boscha. Przyparta do muru natura próbuje się bronić, niszcząc nieudolne ludzkie konstrukcje. Na razie jest remis. Na równi zniszczone jest to, co ludzkie i boskie. Od pomarańczowej rewolucji upłynęło zaledwie kilka lat, a ludzie już stracili nadzieję. Są zdezorientowani i zmęczeni politycznym bałaganem. Kiedyś było źle. Zgadza się. Ale był porządek. Teraz nie jest lepiej, a porządku nie ma.

- Niech wschodnia Ukraina z Krymem wróci do Rosji, a zachodnia niech wstąpi do Unii Europejskiej - mówi Aleksandr, popijając piwo. Ma 25 lat i dużo czasu na popijanie piwa. Na Krymie mało kto mówi po ukraińsku. Sam fakt, że został uznany za oficjalny język Ukrainy, wielu miejscowych uważa za prezydencką fanaberię. Ale niegroźną, skoro mówią o niej po rosyjsku. 

GIEROJEWKA

Słońce jak w lecie. Cisza, spokój i zdziczałe psy. Wygrzewając się w słońcu, leniwie obserwują przechodniów. Lepiej nie wyobrażać sobie ich głodnych. - Ludzie przyjeżdżają w lecie z psami, a wracają już bez - mówi pracownica muzeum wojennego w Gierojewce.

Reklama