Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Minister spraw pragmatycznych

Steinmeier Frank Walter

Na sympatię musi dopiero zapracować. Fot. arne.list, Flickr, CC by SA Na sympatię musi dopiero zapracować. Fot. arne.list, Flickr, CC by SA
Od dwóch lat kieruje niemiecką dyplomacją, od miesiąca jest także wicekanclerzem. Gdyby zaszła taka potrzeba, Frank Walter Steinmeier poradziłby sobie na miejscu Angeli Merkel. I każde z tych zadań to dla niego pestka wobec konieczności śpiewania rapu.

Berlin, tureckie studio nagraniowe w dzielnicy Kreuzberg. Dwóch starszych panów ze słuchawkami na uszach nieśmiało podryguje przed mikrofonami. Między nimi śniady raper wybija palcem takt, a na dany znak ci ze słuchawkami zaczynają śpiewać refren: „Deutschlaaaand, Deutschlaaaand, Deutschlaaaand”. Fałszują strasznie, właściwie skowyczą, zwłaszcza Bernard Kouchner, stojący po lewej szef francuskiej dyplomacji. Jego niemieckiemu koledze idzie lepiej, choć Frank-Walter Steinmeier ma ciężką tremę. Najlepiej bawi się turecki raper. Jego piosenka w ministerialnym wykonaniu będzie tego wieczoru hitem europejskich dzienników.

Z fizjonomii szef niemieckiej dyplomacji przypomina Ludwiga Erharda, drugiego kanclerza RFN i ojca cudu gospodarczego lat 60. Ale gdy otworzy usta, można go pomylić z Gerhardem Schröderem. Lata współpracy odcisnęły swoje piętno. Brakuje tylko schröderowskiej jowialności, dobrego samopoczucia, które tak rzucało się w oczy podczas spotkań z Putinem. Steinmeier wie dobrze, że Schrödera zgubiła przesadna pewność siebie. On na sympatię musi dopiero zapracować. Bo choć w rządzie jest od dwóch lat, to politykiem został raptem dwa tygodnie temu.

Dotąd był urzędnikiem, przez sześć lat najpotężniejszym w całych Niemczech. Jako szef urzędu kanclerskiego kierował administracją rządową z poruczenia Gerharda Schrödera. Zawsze w cieniu, był jego najbliższym doradcą. Były kanclerz zwykł mówić, że Steinmeier to jedyny człowiek, któremu ze spokojem powierzyłby stery państwa. Poza stolicą praktycznie nieznany, w berlińskich kręgach władzy zyskał przydomek „szarej eficjencji” – ze względu na talent organizacyjny, niezwykłą skuteczność, a zarazem całkowitą przezroczystość dla mediów.

To w jego biurze powstała Agenda 2010, wielki pakiet reform odchudzających niemieckie państwo opiekuńcze.

Polityka 50.2007 (2633) z dnia 15.12.2007; Świat; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Minister spraw pragmatycznych"
Reklama