Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Moje miasto

Obywatelu, do panelu!

Niepewna jest przyszłość polskich miast. Jak sobie poradzą?

Sztukmistrze z Lublina. Sztukmistrze z Lublina. Anna Kurkiewicz/Polska Press / EAST NEWS
Eksperci przekonują, że przyszłość świata należy do miast-metropolii. Jak to będzie u nas?
Kraków odczuwa już efekt Barcelony – ruch turystyczny zamiast służyć rozwojowi miasta, staje się coraz bardziej uciążliwy dla mieszkańców.Ludvig14/Wikipedia Kraków odczuwa już efekt Barcelony – ruch turystyczny zamiast służyć rozwojowi miasta, staje się coraz bardziej uciążliwy dla mieszkańców.

Odkrywamy, że przestają działać gotowe recepty, z jakimi jeździli globalni guru miejskiego rozwoju, przekonujący Lublin, Poznań, Kraków, Gdańsk, że muszą być kreatywne i ambitne, smart i na ludzką skalę, zielone i jednocześnie zreindustrializowane.

Nawet najbardziej błyskotliwe wykłady i książki światowych ekspertów, Jana Gehla, Charlesa Landry’ego, Richarda Floridy, odbijają się od opornego konkretu lokalnej rzeczywistości. Problem ten z brutalną szczerością wyjaśnia Huub Droogh, holenderski urbanista, od ponad dekady obecny ze swą pracownią RDH Urban także w Polsce. – Nie możemy zapominać o lokalnym kontekście kulturowym. Holendrzy przez setki lat walki z morzem wypracowali „polderowy model” pracy i społecznego funkcjonowania, polegający na zaufaniu, kooperacji i przedkładaniu celów dalekosiężnych nad szybkie efekty. Kluczowe w tym modelu jest długofalowe planowanie, współdziałanie na zasadzie konsensu i otwarta komunikacja, potrzebna, by dzielić się wiedzą. Z różnych historycznych powodów Polacy wypracowali inne wzory kultury organizacyjnej. Wolicie mówić, mniej chętnie słuchacie; zasadą współpracy jest brak zaufania, szybkie efekty są ważniejsze od celów długoterminowych, bo przecież nikt nie wie, co przyniesie przyszłość – mówił podczas międzynarodowej konferencji Miasta 2050, zorganizowanej 20 marca br. w Lublinie.

Model monarchistyczny

Na etapie doganiania taka kultura organizacyjna nie przeszkadzała, może nawet pomagała, bo sprzyjała zarządzaniu miastami w modelu „monarchicznym”, w którym prezydent lub burmistrz, wybrani w powszechnych wyborach, mają silny mandat do rządzenia.

Zdaniem Mariusza Sagana, dyrektora Wydziału Strategii i Obsługi Inwestorów w lubelskim ratuszu, obowiązująca strategia Lublin 2020 była prosta, chodziło w niej o to, by dogonić bardziej rozwinięte ośrodki. – I udało się – mówi Sagan. – Jeśli np. chodzi o udział zagranicznych studentów wśród uczących się, jesteśmy w ścisłej krajowej czołówce.

Syndrom Polski B, z jakim Lublin kojarzył się przed dekadą, ustąpił dumie z miasta, które w ub.r. obchodziło 700-lecie lokacji przez Łokietka. Zamiast jednak wyliczać dalsze powody do chwały, Mariusz Sagan konkluduje nieoczekiwanie: – Przygotowanie strategii na kolejną dekadę będzie o wiele bardziej złożone. Dlaczego? Bo nawet dobre idee się wypalają.

Przykładem może być Kraków. Turyści ciągną tu wabieni historycznym dziedzictwem i żywą ofertą kulturalną. Jednocześnie miasto, bazując na swym akademickim zapleczu, stało się najważniejszym w Europie centrum usług biznesowych, zatrudniającym ok. 60 tys. osób – informatyków, inżynierów, księgowych.

Problem w tym, że Kraków odczuwa już efekt Barcelony – ruch turystyczny, zamiast służyć rozwojowi miasta, staje się coraz bardziej uciążliwy dla mieszkańców. A dalszy rozwój sektora usług biznesowych nie może się już opierać na zatrudnianiu kolejnych tysięcy absolwentów miejscowych uczelni. To zaś wymaga – jak tłumaczył Filip Walkowicz z koncernu AKAMAI podczas debaty w trakcie hackathonu HackYeah – większego otwarcia na różnorodność. Najciekawsze innowacyjne rozwiązania powstają w zespołach zróżnicowanych pod względem płci i kultur. Dlatego firmy funkcjonujące w międzynarodowym obiegu posiłkują się talentami z całego świata. To jednak, czy pracownik AKAMAI pochodzący z Indii, Pakistanu lub Brazylii będzie się czuł w polskim mieście dobrze i bezpiecznie, zależy w niewielkim stopniu od pracodawcy. O wiele większe znaczenie ma samo miasto i stopień otwartości jego mieszkańców.

Ciekawe światło na ten problem rzucają świeże badania Wrocławskiej Diagnozy Społecznej. Wrocław, podobnie jak Kraków, ma bardzo rozwinięty sektor zaawansowanych usług. Z Diagnozy wynika, że od poprzedniej edycji w 2014 r. wzrosło wśród wrocławian przekonanie, że są otwarci i tolerancyjni – pozytywnie na tę kwestię odpowiedziało blisko 90 proc. ankietowanych. Zdecydowana większość dobrze odnosi się do zjawiska imigracji. Dlaczego? Bo wzbogacają kulturę (65 proc. odpowiedzi), zwiększają otwartość mieszkańców wobec innych ludzi (60 proc.), zwiększają potencjał gospodarczy miasta (45 proc.). Świetne wyniki, ale jasny obraz zakłócają odpowiedzi na inne pytanie, ostrzega dr hab. Katarzyna Kajdanek z Uniwersytetu Wrocławskiego, współautorka Diagnozy. – Niepokojąco, bo o ponad 30 pkt proc., z poniżej 20 do ponad 50 proc., wzrosła liczba odpowiedzi pozytywnych na pytanie, czy mieszkańcy lub osoby przyjezdne noszące ubiór świadczący o przynależności do innej kultury/religii mogą czuć się mniej bezpiecznie w miejscach publicznych we Wrocławiu.

Jak wytłumaczyć, że miasto zamieszkane w większości przez ludzi w samoocenie tolerancyjnych jest według nich niebezpieczne dla „obcych”? Czyżby samoocena była zawyżona? Autorzy Diagnozy przyczynę dysonansu widzą gdzie indziej – na ocenę bezpieczeństwa zdecydowany wpływ ma ksenofobiczna histeria, podsycana przez władze państwowe od 2015 r. Niezależnie od rzeczywistego powodu wrocławski przykład doskonale ilustruje rosnącą złożoność rzeczywistości, jaką niesie polskim miastom przyszłość.

Scenariusz przyszłości

Jak się więc do niej przygotować? Lublin zakończył właśnie program foresight Lublin 2050, całoroczny projekt tworzenia scenariuszy przyszłości, realizowany z ekspertami, urzędnikami i mieszkańcami miasta. – Przyszłości nie da się przewidzieć, zwłaszcza w perspektywie połowy stulecia – komentuje Justyna Król, koordynatorka i współautorka projektu. – Ta niepewność otwiera przestrzeń dla wyobraźni.

Co wiemy? To, że będzie się zmieniał klimat i coraz dotkliwiej będziemy odczuwać konsekwencje wzrostu temperatury atmosfery. Wiemy, że Polska będzie się wyludniać i starzeć, co przekłada się na rosnącą konkurencję między miastami o pracowników i talenty dla nowoczesnej gospodarki. Wiemy też, że światowa gospodarka będzie odchodzić od paliw kopalnych, w tym węgla. I wiemy również, że będzie rosnąć znaczenie kobiet w strukturze społecznej.

Szansą na zmierzenie się z tymi procesami jest szerokie otwarcie na nowe technologie i innowacje oraz na napływ nowych mieszkańców. Wspomniany Huub Droogh ostrzega: – Skuteczność wdrażania nowych rozwiązań technicznych w głównej mierze zależy od zdolności do tworzenia innowacji społecznych, zarządczych, organizacyjnych, umożliwiających wykorzystanie potencjału, jaki oferuje technika. Ujmując rzecz inaczej, zmiana techniczna wywołuje nietechniczne społeczne konsekwencje, które ze względów kulturowych mogą, zamiast wspomagać rozwój, przyczyniać się do jego hamowania.

Jak więc sobie radzić z wyzwaniami coraz bardziej złożonej przyszłości? Na to pytanie odpowiedź ma przynieść nowa strategia Lublin 2030, która powstanie w przyszłym roku. Podobny dokument przygotowuje Wrocław, który także wcześniej, bo już w 2016 r., przeprowadził program Foresight Wrocław 2036/56. Nad nowymi strategiami rozwoju pracuje większość polskich miast, wszystkie muszą mierzyć się z tym samym wyzwaniem, jakie odkrył Lublin: jak robić więcej za mniej? Jak dalej zmieniać i rozwijać miasta, gdy kurczą się rozwojowe zasoby i nie ma gotowych recept, jak je zastąpić?

Wybór nie będzie łatwy

Owszem, recept nie ma, ale jest jedna generalna podpowiedź: model zarządzania w polskich miastach musi się zmienić z „monarchicznego” na partycypacyjny, polegający na współzarządzaniu – wytwarzaniu rozwiązań i innowacji z mieszkańcami. Przykładem panel obywatelski, zastosowany po raz pierwszy w Gdańsku w 2016 r. po katastrofalnej ulewie zakończonej podtopieniem miasta. Okazało się, że system zarządzania kryzysowego na wypadek powodzi, przygotowany w strukturach miasta, nie sprawdził się. Do opracowania nowych rozwiązań zaproszono więc mieszkańców. Spośród chętnych wylosowano 56-osobową „ławę przysięgłych”, reprezentującą przekrój społeczno-demograficzny miasta. Po wielodniowej pracy z ekspertami i środowiskami aktywistów panel przygotował katalog rekomendacji. Te, które zyskały ponad 80 proc. poparcia uczestników, zostały przyjęte do realizacji przez miasto.

Na początku kwietnia pierwszy panel obywatelski zbierze się w Lublinie, by zająć się problemem smogu. W mieście powstaje też Laboratorium Innowacji Miejskich, które ma programowo zająć się rozwijaniem i wdrażaniem pomysłów na miasto i jego przyszłość w czasach rosnącej niepewności i kurczących się zasobów. Najbliższa przyszłość to jednak jesienne wybory samorządowe – mieszkańcy polskich miast ocenią, kto ich najlepiej wprowadzi w kolejną dekadę i w niepewną przyszłość.

Polityka 13.2018 (3154) z dnia 27.03.2018; Nauka; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Obywatelu, do panelu!"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama