Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Moje miasto

Lewica ma swój konwent św. Katarzyny

Adrian Zandberg i Barbara Nowacka podczas demonstracji antyrasistowskiej w 2017 r. Adrian Zandberg i Barbara Nowacka podczas demonstracji antyrasistowskiej w 2017 r. Krystian Maj / Forum
Wyłanianie kandydata w wyborach samorządowych pokazuje, w jak fatalnym stanie jest lewica w Polsce. Zwłaszcza ta „nowa”.

Zaplanowane na jesień wybory samorządowe będą niesłychanie ważne nie tylko dlatego, że zdecydują o tym, kto będzie rządził w naszych miastach, gminach, powiatach czy województwach. Przede wszystkim otworzą w kraju serial wyborczy, którego szczytowym momentem będą wybory do Sejmu jesienią przyszłego roku. To one przesądzą, kto będzie sprawował rządy w Polsce przez następne cztery lata, a mówiąc inaczej – czy obóz dobrej zmiany utrzyma się przy władzy, a jeśli nie, to kto go zastąpi.

Czytaj także: Prawdziwa stawka wyborów samorządowych

Zjednoczenia opozycji nie będzie

Wielu wyborców partii opozycyjnych od dawna oczekuje od nich współpracy, lecz przedbiegi do kampanii pokazują, że będzie to bardzo trudne zadanie. Problemy szczególnie widać w Warszawie, bo to tutaj wybory mają często ściśle polityczny, a nie głównie lokalny charakter. Pomysłu na wspólnego kandydata w stolicy nigdy nie było, lecz centroprawica przynajmniej odrobiła pracę domową (choć po dużych turbulencjach i awanturach). Platforma i Nowoczesna poparły razem Rafała Trzaskowskiego. Zupełnie inaczej ma się rzecz na lewicy.

Sytuacja w SLD przynajmniej wygląda w miarę poważnie. Partia zdecydowała się wystawić swojego kandydata, bo ostatnio zyskuje w sondażach – głównie na fali zniechęcenia konfliktem między PiS i PO oraz pewnego rodzaju nostalgii za III RP. Wprawdzie kto będzie tym kandydatem, wciąż nie wiadomo, trwają zakulisowe rozmowy.

Reklama