Natalia Przybysz: „Miałam aborcję”. To przełomowe świadectwo, których wciąż w Polsce brakuje
Natalia Przybysz – piosenkarka, autorka tekstów, zdobywczyni dwu Fryderyków za album „Prąd” – udzieliła wywiadu „Wysokim Obcasom”. Wywiadu dla mnie przełomowego, bo pozwalającego wybrzmieć indywidualnemu doświadczeniu aborcji. Nie aborcji mierzalnej w liczbach, spychanej do tajemniczego podziemia czy traktowanej jak sukno do darcia między partie polityczne. Aborcji sprowadzonej do konkretnego przypadku, czyli dokonanej przez Natalię Przybysz. Urodzoną w 1983 roku, matkę dwójki dzieci, od lat w szczęśliwym, nieformalnym związku z ich ojcem.
Historia w skrócie wygląda tak. Natalia nie chciała trzeciego dziecka. Z różnych powodów. Poszła do lekarza, który powiedział, że nic nie może zrobić, ale jeśli kupi tabletki na wrzody, „to wtedy możemy porozmawiać”. Natalia wzięła więc 42 tabletki, ale kiedy nadal nie roniła, a lekarz w Polsce rozkładał ręce, zdecydowała się wyjechać na Słowację. Zapłaciła tysiąc złotych.
Dotarła do Krakowa, gdzie o pierwszej w nocy wsiadła do specjalnego busa. Do kliniki dojechała rano, podpisała dokument, w którym zgodziła się na oczyszczenie macicy. Zabieg trwał pięć minut. Po wszystkim poczuła ulgę. Mimo to przez kilka miesięcy – po 42 tabletkach na wrzody – cierpiała fizycznie. Miała anemię, chorowała na przewlekłe zapalenie oskrzeli. O przeżyciach napisała piosenkę „Przez sen” z refrenem: „A w roku miłosierdzia święta w więzieniu spędzam, ciało jest domem, a dusza gościem”. Wypuściła ją kilka miesięcy przed premierą płyty, jako wsparcie dla Czarnego Protestu Polek.
Tyle suche fakty. A teraz wyjaśnienie, dlaczego ten głos jest dla mnie tak ważny. W pamięci społecznej brakuje głosów kobiet, które w czasie obowiązywania ustawy o aborcji z 1956 r.