Roman Polański przez lata unikał tematu Holocaustu, tymczasem przeczytawszy parę pierwszych rozdziałów „Pianisty” Władysława Szpilmana podjął decyzję, że nakręci ten film.
Filmoznawcy podchodzący do dzieł Polańskiego w sposób naukowy zwracają uwagę na ich stałą właściwość kompozycyjną, przypominającą strukturę koła: film kończy się zwykle w tym samym miejscu, w którym się zaczynał, bohater, którego przeżycia oglądaliśmy, tuż przed napisami końcowymi powraca do pozycji wyjściowej. Takie były już pierwsze filmy twórcy „Pianisty”. Dwaj ludzie z szafą wyłaniają się z wody, odbywają wędrówkę donikąd, a w finale znikają z powrotem w morskiej toni.
Polityka
36.2002
(2366) z dnia 07.09.2002;
Kultura;
s. 58