Archiwum Polityki

Tu się niestety śpiewa

Operowy debiut Krystiana Lupy w Wiedniu nie powiódł się. To dobra ilustracja kłopotów, przed jakimi staje reżyser spoza świata opery.

Lupa, ceniony dotąd w Austrii ogromnie, został zaproszony do bardzo prestiżowego wydarzenia: jego spektakl miał zainaugurować program jednego z czołowych wiedeńskich festiwali Wiener Festwochen. I to na dodatek w Theater an der Wien, zbudowanym przez librecistę „Czarodziejskiego fletu” i przyjaciela Mozarta – Emanuela Schikanedera (w tym roku wykonuje się na tej scenie tylko dzieła wielkiego Amadeusza).

Ale „Czarodziejski flet” to chyba ostatnia opera, którą powinno się debiutować. To dzieło łatwe dla dzieci, a trudne dla dorosłych. Jeśli ma porwać, musi zostać wystawione z wizją. Krystian Lupa wizji nie miał – kilka oderwanych pomysłów i bardziej niż zwykle intensywna praca nad aktorskimi rolami śpiewaków nie wystarczyły na całość. Nie zwiększała atrakcyjności spektaklu nieprecyzyjna Mahler Chamber Orchestra (kameralny skład międzynarodowej orkiestry młodzieżowej) pod batutą całkowicie ignorującego śpiewaków Daniela Hardinga.

Publiczność buczała, recenzje prasy austriackiej były nader krytyczne; tytuł w gazecie „Kurier” brzmiał nawet: „Tak nie powinno się tego robić w Wiedniu”. Ale rzecz nie w tym, że spektakl był zbyt nowatorski – przeciwnie, bynajmniej nie był. Najbardziej raziły widoczne szwy i dziury, wynikające z niedoświadczenia reżysera w kontaktach ze specyficznym medium, jakim jest opera. Widoczne były na przykład kłopoty z zagospodarowaniem drugiego planu – gdy znajdujący się przed chwilą na pierwszym planie wykonawca, np. Tamino, pauzował, kręcił się bezradnie po scenie. Z drugiej strony, wyrazem nieznajomości specyfiki gatunku był spór reżysera z teatrem przed samą premierą: gdy zachorowali wykonawcy głównych ról – Paminy i Tamina – i chciano ich zastąpić innymi, Lupa ostro zaprotestował i zażądał, by wystąpili ci, z którymi pracował (ostatecznie na premierze zaśpiewała właściwa Pamina, a Tamina zastąpił inny tenor; w parę dni później ten właściwy wrócił na scenę).

Polityka 21.2006 (2555) z dnia 27.05.2006; Kultura; s. 71
Reklama