Wydatki budżetu na refundację leków muszą rosnąć, ponieważ wzrasta cena medykamentów najnowszych generacji. Rośnie też ich zużycie. U nas ta dynamika wygląda imponująco. W ubiegłym roku budżet przeznaczył na refundację recept 3,5 mld zł. W tym, jeśli tempo wydatków zostanie utrzymane, pieniędzy może zabraknąć, choć przeznaczono na ten cel ponad 30 proc. więcej - bo około 4,8 mld zł. Hojność niektórych lekarzy ordynujących "darmowe" medykamenty nie zawsze da się wytłumaczyć troską o zdrowie chorego.
Trudno wyobrazić sobie sytuację, że np. kasa chorych administracyjnie zabrania, aby kardiolog wypisywał receptę na kurację nie związaną z jego specjalnością. Nie może też, jak próbowały to czynić niektóre kasy, ograniczać lekarzowi prawa wypisywania recept, gdy przekroczy on jakiś ustalony limit środków. Przeciwko takim próbom kategorycznie zaprotestował już rzecznik praw obywatelskich. Państwo musi mieć i ma zaufanie do wiedzy i etyki lekarzy. Kontrole jednak pokazują, że jest sporo przypadków, iż zostaje ono nadużyte. I to wcale nie przez lekarzy prowadzących praktykę prywatną, ale w placówkach publicznych.
Nie ma sensu ani możliwości, aby skontrolować wszystkie recepty. Kasa Mazowiecka skoncentrowała się na kontroli aptek, które wydają najwięcej refundowanych w całości leków. W ten sposób wyłoniła grono lekarzy, którzy najczęściej je ordynują. To, że ktoś często wypisuje bezpłatne leki, nie świadczy jeszcze, że czyni to bezzasadnie. Taki zarzut postawić można dopiero wtedy, gdy przestudiuje się kartę chorego. Gorzej, gdy w placówce, która receptę wydała, tacy chorzy w ogóle nie są zarejestrowani. Niestety, takich przypadków nie brakuje.
- W jednym z warszawskich ZOZ stomatolog miał grono niezarejestrowanych pacjentów, którym, jak wynika z wystawionych przez niego recept, leczył wszystkie inne schorzenia, z wyjątkiem zębów - wylicza Piotr Mierzejewski z Mazowieckiej Regionalnej Kasy Chorych.