NATO wyraźnie nie ma szczęścia. Ledwie udało się włączyć Rosję do wspólnej gry dyplomatycznej, samoloty Sojuszu pomyłkowo zbombardowały ambasadę Chin w Belgradzie. Nawet jeśli Chińczycy, drugie po Rosji wielkie mocarstwo potępiające interwencję NATO w Jugosławii, nie posuną się daleko w antyamerykańskich demonstracjach, to dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu bałkańskiego znowu się oddaliło.
Najpierw wydawało się, że ubiegły czwartek przyniósł przełom w dyplomatycznych wysiłkach rozwiązania kryzysu. 44 dnia bombardowań Jugosławii ministrowie Grupy 7 (główne kraje NATO plus Japonia) nie tylko włączyli rosyjskiego ministra Igora Iwanowa do obrad, ale zyskali poparcie Rosji dla planu pokojowego w sprawie Jugosławii. Główne punkty tego planu są podobne do żądań NATO postawionych Miloszeviciowi: powrót uchodźców do Kosowa nadzorowany przez "skuteczną obecność międzynarodowych sił bezpieczeństwa".