Archiwum Polityki

Rok po powodzi, powodź po roku

Gdyby Polskę znów dotknęła powódź na miarę tej z lipca 1997 r., skutki byłyby równie opłakane jak przed rokiem. Tak niewiele polepszył się system zabezpieczeń. Zalane zostałyby te same miasta, wsie i fabryki, przerwane wały ochronne, zniszczone szpitale, szkoły, domy i drogi. Prawdopodobnie tylko uciekalibyśmy zdecydowanie szybciej.

- Najważniejszą rzeczą, jakiej nauczyła nas ubiegłoroczna powódź, było to, jak groźna może być woda - mówi sekretarz Wojewódzkiego Komitetu przeciwpowodziowego w Opolu Mieczysław Matuszewski. - Wierzę, że jeśli tym razem ogłosilibyśmy ewakuację, ludzie nie czekaliby z nadzieją, że może jednak woda pójdzie bokiem.

Gdy jednak w czerwcu opolski WKP ogłosił pogotowie, bo poziom Odry w Miedonii w ciągu 6 godzin podniósł się o 3 metry, a powódź nie nadeszła, od razu pojawiły się pretensje, że niepotrzebnie szerzą panikę.

Monitoring w gumiakach

  • Podczas ubiegłorocznej powodzi najbardziej dotkliwy okazał się brak szybkiej i pewnej informacji o tym, kiedy i jakiej wysokości nadejdzie fala. A później: jak bronić się przed napierającą wodą. Po powodzi Polska otrzymała od Banku Światowego 80 milionów dolarów na stworzenie nowoczesnego systemu monitoringu i ostrzegania o zagrożeniu powodziowym na Odrze i jej dopływach. W ciągu dwóch lat powinien powstać system automatycznego pomiaru poziomu rzeki. Dokonywane co kilkadziesiąt minut pomiary mają być drogą satelitarną przekazywane bezpośrednio do komputerów i tam opracowywane. Ogłoszono nawet konkurs na opracowanie nowego systemu, nie został jednak jeszcze rozstrzygnięty.

U Czechów taki system już działa, ale gdy Odra pokona polską granicę, ochrona przeciwpowodziowa znów opiera się na ludziach w gumowcach, którzy muszą pójść nad rzekę i tam odczytać z wodowskazu i deszczomierza, o ile podniósł się poziom rzeki i jakie były opady. Nadal najbardziej zainteresowani otrzymają wiadomość o zagrażającej im powodzi jako ostatni. Pani, która odczytuje wysokość stanu Odry na granicy województwa opolskiego, nie ma obowiązku informowania o nim wójta własnej gminy. Jeśli łączność telefoniczna nie zawiedzie, zadzwoni do Instytutu Meteorologii we Wrocławiu.

Polityka 27.1998 (2148) z dnia 04.07.1998; Raport; s. 3
Reklama