Archiwum Polityki

Post w karnawale

Wystawianie sztuk i musicali za własne pieniądze to zajęcie kaskaderskie. Wielu się na tym sparzyło, a mimo to kolejni ciągle próbują.

Studio Buffo, pierwszy prywatny polski teatr, znajduje się w Warszawie tuż za hotelem Sheraton. Gdy na ciasnej scenie aktorzy odśpiewują finałowy song „Wierzę”, zrywa się burza oklasków. Musical „Metro” wystawiono właśnie po raz 1210. Niewielu twórców w świecie może się pochwalić takim wynikiem. A wciąż są chętni na bilety, bo to spektakl kultowy. Na „Metrze” wychowało się parę pokoleń widzów i aktorów. Pierwszy polski musical zrobiono za prywatne pieniądze przedsiębiorcy Wiktora Kubiaka na początku lat 90. Opłaciło się. A jego twórcy – Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa – zdobyli serca masowej widowni. – Wtedy musieliśmy sobie powiedzieć – wierzymy. Wierzymy, że prywatny teatr w Polsce ma sens – mówią.

W 1996 r. wyrzucono ich z „Metrem” z Teatru Dramatycznego. Gdy zdecydowali się otworzyć własną scenę, wielu wróżyło im porażkę. – To było kaskaderskie przedsięwzięcie – przyznają. Dwóch artystów – reżyser i kompozytor – musiało nagle przestawić się na myślenie o biznesie. Musieli nauczyć się zasad naliczania VAT, amortyzacji środków trwałych, składek ZUS. Gdy Józefowicz-choreograf wymyśla spektakularną scenę z tancerzami, w głowie Józefowicza-biznesmena pojawia się natychmiast pytanie – ale ile to będzie kosztować? – Ta wojna postu z karnawałem trwa od początku, w końcu zawsze zwycięża artysta – deklarują obaj. Szybko jednak przyznają, że gdyby nie zdrowy rozsądek, dawno musieliby zwinąć interes. Na razie wychodzą na swoje.

W branży mówi się o nich z zazdrością – golden touch, czego się nie dotkną, zamieniają w złoto.

Polityka 52.2004 (2484) z dnia 25.12.2004; Gospodarka; s. 60
Reklama