Wojciech i Rafał znali się od dziecka. Matka Wojciecha szykując kanapki do szkoły robiła je także Rafałowi, bo wychowywał się w rodzinie z alkoholem i wymagał pomocy. Byli jak bracia. Mieli po 21 lat. Wracali z basenu w Kozienicach, jechała z nimi także siostra Wojciecha. Samochód wpadł w poślizg przy próbie wyprzedzania. Droga była prosta i śliska, jak w przypadku Otylii.
Prowadził Wojciech. Rafał zginął. Siostra Wojciecha wyszła z wypadku połamana. Niedawno przeszła kolejną operację. Jest nadzieja, że będzie normalnie chodziła. W drugim samochodzie, w który uderzyli, zginęła kobieta i jej dziecko.
– Wojtek trafił do szpitala – mówi jego matka Ewa. – Zanim powiedzieliśmy mu o śmierci przyjaciela, konsultowaliśmy się z lekarzami i psychologiem. Syn był w szoku. Dużo później wyznał nam, że pragnął wejść na najwyższe piętro i skoczyć w dół. Nie odstępowaliśmy go na krok. Zapadł się w sobie. Zamknął. Płakał nocami. Nie poznawałam swego dziecka. Potem zaczął być opryskliwy, agresywny. Udawaliśmy, że tego nie dostrzegamy. Wciąż byliśmy blisko niego, także siostra. I dziewczyna, która nie opuściła go w nieszczęściu.
Wojciech dostał 4 lata w zawieszeniu. Rodziny proszą zwykle o niewszczynanie sprawy karnej, rzadko wnoszą skargę do prokuratora. Gdy w grę wchodzi śmierć albo większe uszkodzenie ciała, prokurator wszczyna ją z urzędu. (Jeśli obrażenia są niewielkie, może to się stać na wniosek osoby pokrzywdzonej).
W chaosie
Rodzina najczęściej przebacza sprawcy nieszczęścia. – Pewni rodzice prosili prokuratora – mówi Marta Grzejdak ze Stowarzyszenia Alter Ego w Radomiu, organizacji pomagającej ofiarom wypadków – aby odstąpił od oskarżenia ich syna, mimo że spowodował wypadek, w którym jego 10-letni brat doznał urazu mózgowo-czaszkowego tak rozległego, że znajduje się w stanie wegetatywnym i lekarze nie dają nadziei, że kiedykolwiek z niego wyjdzie.