Zbawienie było w zasięgu ręki, a Christoph Hoffman, zbuntowany działacz luterański z Wirtembergii, był przekonany, iż posiada dostateczną siłę woli, determinacji i głębokiej wiary, aby słowa stały się czynem. Zaczynała się druga połowa XIX stulecia. Wirtembergia, podniesiona do rangi królestwa przez Napoleona, od początku wieku chłostana nędzą i bezrobociem, pogrążona była w niekończących się dysputach religijnych, a liczni wirtemberczycy odmawiali uznania zasad Unii Pruskiej, która połączyła zwaśnione Kościoły luterańskie i reformowane. Szukający nie tyle łaski Pańskiej co chleba, masowo emigrowali nad Wołgę i na Zakaukazie, gdzie car nadawał im ziemię, a mężczyzn zwalniał od wieloletniej służby wojskowej. Niemiecka siła robocza była w Rosji wysoko ceniona.
Lecz Christoph Hoffman, syn notariusza, zagorzałego pietysty, urodzony w 1815 r. i wychowany w separatystycznej gminie założonej przez ojca w miejscowości Kornthal, wskazał rodakom inny kierunek ucieczki od wszelkiego zła: Ziemię Świętą. Pietyzm, od łacińskiego pietas – pobożność, był to nurt religijny w luteranizmie w XVII i XVIII w., kładący nacisk na rozbudzenie uczuć religijnych poprzez modlitwę, studiowanie Pisma Świętego oraz działalność charytatywną. Przyczynił się do rozkwitu licznych misji protestanckich.
Christoph poszedł w swej wierze o krok dalej od ojca, a ściślej mówiąc, o 2,5 tys. km w linii prostej.
Pietyzm głosił pogląd o powszechnym kapłaństwie wiernych i zwalczał absolutyzm kleru oraz oschłość istniejącej wówczas liturgii. Hoffman i jego ideowy towarzysz, kupiec z Ludwigsburga Georg David Hardegg, doszli do przekonania, że kler, jakikolwiek by był, utrudnia duchowy kontakt człowieka ze Stwórcą. „Dlatego jedynym rozwiązaniem jest stworzenie wolnej od nacisków wspólnoty, ponieważ człowiek nie może pozostać czysty, dopóki żyje w grzesznym społeczeństwie.