Archiwum Polityki

Polak nad Polakiem

Ciekawe, że Gombrowicz, uważany za najbardziej antyromantycznego spośród polskich pisarzy, mówi w swojej twórczości mniej więcej to, co Mickiewicz w „Odzie do młodości” i w III części „Dziadów”. Fragment „Salonu warszawskiego”: „(...) Nasz naród jak lawa,/Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,/Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;/Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi”, mógłby być mottem „Trans-Atlantyku”. W przedmowach do kolejnych wydań Gombrowicz dwoi się i troi, by pokierować czytelnika we właściwą stronę, niby od niechcenia wbijając mu do głowy swoją wymarzoną interpretację. A ta nie neguje wartości patriotyzmu, ale zakłada, że można „(...) będąc Polakiem, być jednak kimś obszerniejszym i wyższym od Polaka!”.

Literatura, która żywi się filozofią i służy jedynie zilustrowaniu doktryny, rzadko bywa wybitna. Dzieło Gombrowicza – dzięki swej językowej dynamice i kubistycznej metodzie opisu – należy do wyjątków. Bazą wszystkich jego utworów jest kategoria Formy oraz filozofia bardzo zbliżona do laickiej odmiany francuskiego egzystencjalizmu.

J.M.G. Le Clézio, relacjonując w jednym z listów wizytę u Witolda Gombrowicza, ironicznie nadmienia, że ten miał pretensję do Sartre’a, bo sam doszedł do podobnych wniosków dużo wcześniej. Nie będziemy rozsądzać, kto był pierwszy, należy jednak powiedzieć, że pisarstwo autora „Ferdydurke” zasadza się na następującym postulacie: zadaniem człowieka jest stworzenie siebie. Można tego dokonać tylko poprzez walkę czy raczej ciągłe konfrontowanie się z Formą, a więc rolami, które narzuca nam społeczeństwo, zbiorowość, kultura. Czy można tę walkę wygrać?

Nie do końca. Ważne, by podejmować trud gry.

Polityka 4.2009 (2689) z dnia 24.01.2009; Kultura; s. 66
Reklama