Archiwum Polityki

Niemiecka dusza na pokaz

Luter i Dürer w Warszawie, Ulrike Meinhof w Bydgoszczy, Günter Grass w Gdańsku, Heiner Müller w Poznaniu, Fritz Stern we Wrocławiu, Helmuth James von Moltke w Krzyżowej – to prawdziwa ofensywa kulturalna.

Statystycznie każdy z nas wielokrotnie był za Odrą i Nysą i niemal każdy ma z Niemcami swoje doświadczenia – od wojennych wspomnień dziadka, poprzez enerdowskie kontrole celne i pierwsze kontakty na „polskim targu” w Berlinie Zachodnim, aż po dzisiejszą współpracę z niemieckimi pracodawcami. A kto nie styka się z Niemcami na co dzień, ten zawsze ma ich telewizyjny wizerunek – od Brunnera po Möllera. I, oczywiście, zawsze jest na podorędziu jakiś niemiecki straszak – Erika Steinbach lub Gerhard Schröder.

Antyniemiecka karta okazała się jednak blotką. Na Kaszuba z dziadkiem w Wehrmachcie oddali głos mieszkańcy nie tylko dawnego zaboru pruskiego, ale i Ziem Odzyskanych, gdzie lęki przed niemieckim rewizjonizmem majątkowym czy polityką historyczną Eriki Steinbach teoretycznie powinny być silniejsze niż w Galicji i Kongresówce. Oto paradoks w powojennej Europie: zawzięta wzajemna niechęć Niemców i Polaków z czasem ustąpiła miejsca wspólnemu przezwyciężaniu fatalizmu wrogości i odkrywaniu polsko-niemieckiej wspólnoty wartości i interesów.

Lech Kaczyński, w 2005 r. swój marsz na Belweder zaczynał od buńczucznej mowy na tle „Bitwy pod Grunwaldem” Matejki, ale jako prezydent latem tego roku patronował rewelacyjnej wystawie na zamku w Malborku – „Imagines potestatis” – dokumentującej wspólne chrześcijańskie wartości państwa krzyżackiego i królestwa polskiego. Dla Polaków chowanych wyłącznie na sienkiewiczowskiej wizji historii ta wystawa musiała być ożywczym szokiem.

10 wieków symbiozy

Nasz dzisiejszy kłopot z Niemcami polega na tym, iż wychowawszy się na szkolnej wizji 10 wieków polsko-niemieckich zmagań coraz wyraźniej uprzytamniamy sobie, że to tylko połowa prawdy, ponieważ ta historia to także 10 wieków symbiozy – czego dowodem są choćby: krakowski i gdański kościół Mariacki, warszawski Mariensztat, czy takie postaci jak Kopernik czy Wit Stwosz.

Polityka 47.2007 (2630) z dnia 24.11.2007; Kultura; s. 74
Reklama