Mówienie o seksie i wszelkich aspektach cielesności jest równie pociągające jak czynności z tą cielesnością związane. Co więcej, opowiadactwu nie towarzyszy żaden wysiłek ani nieprzewidziane znaczące konsekwencje. Publicznie jednak Polak posługuje się wciąż niewielkim zasobem słów. Klnie jak szewc lub dryfuje w kierunku suchych terminów medycznych. I nie pomaga dostępna bogata literatura. Kiedy trafia do lekarza od tak zwanych „dolnych partii”, nie potrafi często nazwać prawidłowo części swojego ciała. O czym to świadczy? Przede wszystkim o drobnomieszczańskiej, a potem socjalistycznej pruderii. I trochę o tym, że jaki język – taki przedmiot przezeń opisywany, czyli polski seks.
W Sztokholmie zapowiedziano nakręcenie nowej wersji „Języka miłości”, filmu, który w 1969 r. wywołał skandal na świecie i ugruntował opinię o Szwecji jako o kraju grzechu, gdyż po raz pierwszy pokazano na ekranie publicznego kina prawdziwy stosunek seksualny.
Rozmowa z prof. Barbro Lenneer-Axelson, psychologiem, prezydentem europejskiej sieci Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa.
Josh McDowell, kaznodzieja zza oceanu, dokonał w Warszawie paru rzeczy graniczących z cudem. Wypełnił Teatr Wielki – Operę Narodową do ostatniego miejsca, sprzedał z marszu 50 tys. nakładu przeraźliwie nudnej książki, a nawet miał swoje pięć minut w głównym wydaniu telewizyjnych „Wiadomości”, chociaż ani nie popełnił kryminalnego przestępstwa, ani nie namieszał na tzw. scenie politycznej.
Aby uczeń - od jedenastolatka do maturzysty - został w tym roku wpuszczony na zajęcia z wiedzy o życiu seksualnym człowieka, jego rodzice będą musieli wcześniej wypełnić specjalną deklarację, wedle wzoru opracowanego w ministerstwie.
W krakowskim wydawnictwie księży jezuitów ukazały się dwie książki, traktujące o życiu seksualnym, napisane przez duchownych i opatrzone imprimatur kurii. Ich autorzy reprezentują zupełnie inne podejście do spraw seksu niż to, do jakiego ze strony Kościoła przywykliśmy.
Dziewięcioletniemu synkowi naszego czytelnika, Janusza P., sprawia frajdę przynoszenie korespondencji ze skrzynki na listy. Któregoś dnia był w niej jedynie kolorowy druczek reklamowy. Mały powiedział: - Tato, to chyba coś dla ciebie, bo piszą o wtrysku.