Im było bliżej 60-lecia zakończenia wojny i uroczystych obchodów w Moskwie, tym w Budapeszcie więcej się mówiło, że wyzwolenie Węgier przez Armię Czerwoną stało się początkiem największej dziejowej klęski. Dzisiaj węgierski premier zbiera cięgi za decyzję o wyjeździe na moskiewskie obchody.
9 maja 2005 r. weterani Wielkiej Wojny Ojczyźnianej jeszcze raz przemaszerują przez plac Czerwony w Moskwie. Jeszcze raz wojskowe komisje lekarskie orzekały, kto jest zdatny. Szereg i krok defiladowy mają być utrzymane. Nikt nie może tu zasłabnąć ani się potknąć. Patrzeć będą prezydent Putin i cały świat.
W Rosji już obchody 60-lecia zwycięstwa w II wojnie światowej były bardziej zorientowane na bieżącą politykę, a nie na historię.
Tylko głośno wyrażając nasze uznanie nielicznym Rosjanom, którzy piszą rzetelnie o 9 maja i wojennej historii, możemy pomóc przetrwać w Rosji temu, co nas z nią łączy.
Niemcy nadawali rozgłos zbrodni katyńskiej, przywożąc na jej miejsce świadków o głośnych nazwiskach – m.in. byłego premiera Polski Leona Kozłowskiego. Fragmenty jego relacji, które dotarły do autora tego artykułu przez łańcuch pośredników, mogą rzucić na sprawę katyńską nowe światło.
Rozmowa z Anne Applebaum, historyczką, publicystką „The Washington Post”, autorką książki „Gułag”.
Druga wojna światowa nadal trwa. 60 lat po jej zakończeniu niemal każde obchody rocznicowe wywołują spory i emocje: D-Day, Powstanie Warszawskie, wyzwolenie Oświęcimia, bombardowanie Drezna, Jałta, zdobycie Berlina, Poczdam. O tej wojnie nie może być jednej opowieści. Gdy 9 maja, w czasie moskiewskich uroczystości, szefowie państw i rządów staną obok siebie, każdy z nich będzie wspominał coś innego.
Premier Ferenc Gyurcsany podczas ostatniej wizyty na Kremlu upomniał się o węgierskie dzieła sztuki zagrabione przez wojska radzieckie. Czy dzięki tym staraniom odnajdzie się również nasza Biblia Szaroszpatacka?
Narzekaliśmy ostatnio, że zagranica ma skrzywiony obraz pol-skich cierpień wojennych. Do niemieckiej świadomości dotarło z tego niewiele. Za to tuż przed rocznicą bombardowania Drezna modnym hasłem staje się „aliancki holocaust”.