Statystycznie przeciwników obecnych rządów jest dużo więcej niż zwolenników
Normalnie kampania wyborcza powinna przede wszystkim służyć ocenie mijającej kadencji władzy, ale w obecnym zgiełku brak na to miejsca i atmosfery, chodzi bardziej o wrażenia.
Rozgrywka toczy się o to, aby po wyborach była szansa na dalszą grę – dla całej opozycji. Jest jeszcze czas na ostatni punkt zwrotny.
Najnowsza książka redaktora naczelnego „Polityki” Jerzego Baczyńskiego o Polsce pod rządami PiS trafi do sprzedaży 20 września. Już teraz można ją zamówić w sklepie internetowym „Polityki” i wysłuchać jej fragmentu.
To od mobilizacji „partii niezdecydowanych” może zależeć wynik tych, co warto ciągle przypominać, najważniejszych wyborów od 1989 r.
Elita PiS wyraźnie obsadziła się w roli „państwa”, porzucając rzecz-pospolitą. Nie wiadomo, czy robią to świadomie, czy po prostu taki jest tam odruch, ale zachowują się po pańsku. Trzeba wygrać tę dramatycznie nierówną rywalizację z państwem Państwa z PiS.
Widać, że władza obawia się wyniku jedynego prawdziwego referendum, jakie odbędzie się 15 października. To piąte pytanie brzmi: „Czy zgadzasz się, aby Jarosław Kaczyński, jego partia i jej sojusznicy przejęli pełnię kontroli nad państwem i nad Tobą? Tak – nie”.
Mamy prawdziwą wojnę pod bokiem. Dziś podejmowane są decyzje, za które będziemy płacić, w każdym sensie, przez dziesięciolecia.
Opozycja, przez lata tkwiąca w pułapce umiaru, racjonalności, oczekiwania na programy, wreszcie zaczyna pokazywać prawdziwe emocje.
PiS czeka na nową narrację wyborczą od sztabowców z Nowogrodzkiej, a na razie przepala jeden po drugim pomysły z poprzednich kampanii. Lecz ani obrona Jana Pawła II, ani ataki na LGBT, ani 800+, ani „obrona suwerenności”, ani pokazy jedności nie działają jak kiedyś. Notowania partii wprawdzie nie spadają, ale też nie rosną.