Rozmowa z braćmi Olegiem i Władimirem Presniakowami, rosyjskimi dramaturgami, wystawianymi od Moskwy przez Londyn i Warszawę po Nowy Jork ponoć częściej niż Czechow
W III RP śpiewaliśmy za Kobranocką „Kocham cię jak Irlandię”, pełnymi kuflami świętowaliśmy dzień patrona Zielonej Wyspy św. Patryka, w IV rozpoczęliśmy inwazję na Dublin i okolice. W odwecie Irlandczycy wzięli szturmem nasz teatr.
W sobotę w teatrze rządzili laureaci Paszportów „Polityki”. Premierę miały „Transfer!” w reżyserii Jana Klaty i „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku”, wyreżyserowana przez Przemysława Wojcieszka debiutancka sztuka Doroty Masłowskiej. Oba spektakle bezbłędnie trafiają w narodowe kompleksy.
Teatry polskie lubują się w klasyce zachodniej i świeżych sztukach krajowych. Do lamusa odeszła niemal cała dramaturgia epoki PRL. Na młodych reżyserach nie robią wrażenia nawet utwory żyjących klasyków, Mrożka i Różewicza. Są jednak wyjątki.
Koncertowa wersja „Peer Gynta” pod piramidami w Gizie zakończy w październiku światowe obchody Roku Ibsenowskiego. Norwe-gom upłynął on na obcinaniu starszemu panu brody. U nas dopiero ostrzą brzytwy.
Jest tylko jeden warunek: stuprocentowe szaleństwo. Nie trzeba okazywać zaświadczenia lekarskiego. Przyjmę każdego, kto otwarcie mówi, że jest chory – deklaruje Katarzyna Wińska, założycielka warszawskiego teatru osób chorych na schizofrenię Opera Buffa.
Rozmowa z reżyserem Krystianem Lupą
Przez ostatnie sezony polski teatr nabrał trochę luzu. Wciąż chce mówić o rzeczywistości, ale szerzej otworzył oczy i zmienił język. Ponure dramaty egzystencjalne zastępuje ostatnio rodzima komedia.
Andrzej Chyra zadebiutował późno, ale mocno. Po roli egzekutora długów w filmie Krzysztofa Krauzego ludzie widząc go na ulicy przechodzili na drugą stronę. Rok temu na festiwalu w Gdyni doceniono jego komornika w filmie Feliksa Falka. W tym roku do Gdyni przywiezie cztery filmy; w trzech z nich gra główne role.