Unia Europejska to 27 odrębnych tradycji prawnych. Jak w tych warunkach rozsądzać wspólne dla Europejczyków sprawy?
Okrzyki na temat zagrożonej polskiej niepodległości brzmią jak majaczenia. Ale ma to swój cel: uruchomić narodowe fobie i obsesje. I czekać na katastrofę, po to, aby zapanował Jarosław Polskęzbaw.
Na szczycie w Brukseli strefa euro zrobiła mały krok w stronę wyjścia z kryzysu. Wielka Brytania zrobiła ogromny krok do wyjścia z Unii Europejskiej. A Polska?
Rytuałowi stało się zadość. Minister Sikorski został na stanowisku, premier Tusk zagaił debatę europejską, PiS się wyszumiał. Nikt chyba nie oczekiwał, że debata pomoże tym, którzy mieli siłę jej słuchać, wyrobić sobie zdanie.
To było podwójne pożegnanie. Polska kończy swoją półroczną prezydencję i Jerzy Buzek oddaje przewodnictwo Parlamentu Europejskiego, najpewniej socjaldemokratycznemu eurodeputowanemu z Niemiec, Martinowi Schultzowi.
Na polskiej prawicy "no!" premiera Camerona jest chwalone jako wzorowa obrona interesów narodowych. Ciekawe, że sami zainteresowani są mniej entuzjastyczni.
Swą berlińską mową Radosław Sikorski nareszcie włączył Polskę do wielkiej europejskiej debaty na temat przebudowy Unii w związku z kryzysem euro.
Kto naiwnie liczył na przełom, jak zwykle się rozczarował. Nie ma i nie będzie jednej cudownej metody na ratowanie integracji europejskiej. Potrzeba wielu różnych kroków – jeden z nich udało się w nocy wykonać.
Nie będzie zmiany traktatu UE, a pakt fiskalny zawierający nowe zasady dyscypliny finansów publicznych wejdzie w życie na mocy umowy międzyrządowej 17 państw strefy euro i wszystkich tych spoza eurolandu, które chcą do niego przystąpić.
Czy wspólna waluta rzeczywiście może nagle zniknąć? I co to oznaczałoby dla naszego złotego? Możliwych scenariuszy jest co najmniej kilka.