Od lipca 2011 r. Polska będzie kierować pracami UE. Jak nam to wyjdzie, zależy m.in. od wiceministra spraw zagranicznych do spraw europejskich.
To najwyższy rangą Polak w unijnej dyplomacji. W Brukseli znają go wszyscy, w rodzinnym kraju niewielu o nim słyszało.
Rynki finansowe i część państw już spisała Portugalię na straty. Tylko że ona o tym nie chce słyszeć i próbuje dalej walczyć.
Cud gospodarczy skończył się finansową katastrofą. Inaczej niż Grecy, którzy pomoc Unii i MFW przyjęli z pocałowaniem ręki, Irlandczycy drą szaty, że utracili cześć i suwerenność. Unia boi się, że pociągną w przepaść Portugalię i Hiszpanię.
Przywódcy Unii Europejskiej – pod naciskiem Niemiec i Francji – uzgodnili zasady „stałej sieci bezpieczeństwa”, która od 2013 r. ma być rozpięta pod bujającą na trapezie światowej niepewności strefą euro.
Dwaj odwieczni rywale – Francja i Anglia – zawarli układ o współpracy przy broni jądrowej. Szkoda im pieniędzy na kosztowne bomby i samoloty. To czas, by cała Europa pomyślała o wspólnym wojsku.
Rok po powołaniu Catherine Ashton rusza sieć 140 unijnych ambasad. Nie wiadomo tylko, co będą robić, bo Europa wciąż nie ma wspólnej polityki zagranicznej.
Biedniejsi gonią bogatszych – to nie tylko zaklęcia głoszone przez unijną biurokrację, to także rzeczywistość potwierdzana przez statystyki. Zaciera się podział na stare i nowe państwa członkowskie, choć na pewno wolniej, niżbyśmy chcieli.
Za niecały rok Polska przejmie dowodzenie w Unii Europejskiej. Opinia publiczna odniesie się do tego jak do organizacji Euro 2012: ludzie będą chcieli widzieć, czy Polska dała radę i zyskała pochwały partnerów.
Catherine Ashton, szefowa unijnej dyplomacji ogłosiła długą listę nowych ambasadorów Unii Europejskiej. Cieszą nominacje dla dwójki dyplomatów z Polski.