Polska może być tym krajem Unii, który najwięcej straci na Brexicie. Dlaczego?
W ubiegłym miesiącu Wielka Brytania oficjalnie rozpoczęła procedurę wychodzenia z Unii Europejskiej i znów pojawiły się pytania, co to oznacza dla polityki, gospodarki, społeczeństwa. W obecnej sytuacji rzetelna odpowiedź może być tylko jedna: to zależy.
Obecnie o Brexicie wiadomo tyle, że się rozpoczął. Nie wiadomo jednak ani kiedy, ani jak się skończy. Część analityków politycznych powątpiewa nawet w to, że się skończy. Bo przecież Londyn może na ostatnim etapie odrzucić wynegocjowane warunki rozwodu i stwierdzić, że woli pozostać w tym trudnym, ale jednak obopólnie opłacalnym małżeństwie z Brukselą.
Wszystko, co najważniejsze z punktu widzenia oceny potencjalnych kosztów i korzyści z Brexitu, będzie się zatem rozstrzygać w najbliższych miesiącach, i to za zamkniętymi drzwiami. Szersza opinia publiczna warunki wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii pozna dopiero za dwa lata i dopiero wtedy będzie można ocenić, kto zyska, a kto straci na tym bezprecedensowym wydarzeniu.
Kto straci na Brexicie?
Jakie tematy zdominują negocjacje? Z ekonomicznego punktu widzenia kluczowe będą dwie, nierozerwalnie powiązane ze sobą, osie sporu. Pierwsza z nich obejmuje dostęp do unijnego rynku dóbr i kapitału. Wyjście z Unii oznacza bowiem równoczesne wyjście ze wspólnego obszaru handlowego. Co prawda Wielką Brytanię będą obowiązywały regulacje WTO, ale one nie ochronią eksporterów i nie zapewnią bezproblemowej sprzedaży towarów do krajów kontynentalnych tak skutecznie jak ustawodawstwo unijne.