Pani w sędziowskim birecie i majestacie konstytucyjnego prawa doprowadziła swoje rodaczki do białej gorączki. Do wściekłości i rozpaczy. Mędrcy mówią, że razem ze swoim TK inaczej nie mogła. Mówią także, że za togą pani Julii kryje się całkiem ktoś inny. Nieśmiały ponoć wobec dam smakosz i degustator obiadów, którymi pani Julia co rusz go raczy. Wirus musiał się posunąć i zrobić na podium miejsce wkurzonym rodaczkom – i rodakom, także wkurzonym, jak cholera.
Czytaj też: Stan wyjątkowy lada dzień. Czy to realny scenariusz?
Nieważne dzieci narodzone
Wiadomo jednak, że bystry obserwator ma oczy i uszy wokoło głowy. Zauważy wagę spraw, które dzieją się poza podium, a które być może umykają tym, którzy są ogarnięci wojną. Umknęła też nieatrakcyjna jak na ten burzliwy czas wiadomość Onetu, że dzieci w Rybniku „są narażone ma kontakt z rakotwórczym czarnym węglem pięć razy bardziej niż dzieci z Francji, (...) a badania wykazały, że stężenie czarnego węgla u polskich dzieci było nawet około dziesięć razy wyższe niż u rówieśników we Francji i pięć razy wyższe niż w Belgii”.
Czy dzieci z Rybnika mogą się przebić przez covid-19 i całkowity niemal zakaz aborcji? Czy mają szansę stać się tak ważne jak te nienarodzone? Czy jest stosowny klimat na rozważania o smogu, czyli, nomen omen, o klimacie właśnie?